Miłość
jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie
nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w
nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią
panować. Uczucie staje się jednak coraz silniejsze. Z wolna przyzwyczajasz się
do niej i stajesz się całkowicie zależny. Gdy nie ma jej w pobliżu – odczuwasz
niesamowitą pustkę. W takich chwilach jesteś gotów na wszystko, by być blisko
niej. By dać jej szczęście i bezpieczeństwo. Być głównym powodem jej uśmiechu.
By czuła się przy tobie wyjątkowo.
Właśnie zaczęłam nowy rozdział. Do listy głównych
bohaterów w moim życiu dołączył Cristian. Mój chłopak. Pierwszy i ostatni,
czuję to. Kocham go bezgranicznie i jestem pewna, że on czuje to samo. Darzę go
wyjątkowym uczuciem, jeszcze nigdy w życiu nie czułam się przy kimś tak dobrze.
Powoli zwlekłam się z łóżka, wybrałam ubrania na
dzisiaj (było wręcz duszno z gorąca, więc wyciągnęłam z szafy coś luźnego), po
czym poszłam się wykąpać. Po porannej toalecie zeszłam na dół, w poszukiwaniu
Cristiana. Choć może wczorajszy wieczór mi się przyśnił? Nie, przecież jestem w
jego domu! Swoją drogą, chłopak ma gust. Jeśli urządzał to wszystko sam, to
muszę go pochwalić.
-Tello?- weszłam do kuchni, gdzie również go nie było.-
Cóż, pewnie jeszcze śpi. I wtedy zobaczyłam na blacie kuchennym małą karteczkę
zaadresowaną do mnie.- „Jestem na
treningu, wrócę około 12.”- przeczytałam na głos, po czym spojrzałam na
zegarek. Była już 1230. Załamałam się faktem, że przespałam już
pierwszą część dnia, a zwykle tego nie robię.
Nagle w drzwiach mieszkania pojawił się Cris z
zawieszoną na ramieniu torbą treningową. W dłoni trzymał reklamówkę z
niezidentyfikowaną zawartością.
-Co tam masz?- zapytałam z nieukrywaną ciekawością.
-Też się cieszę, że cię widzę.- odparł ironicznie,
śmiejąc się.
Podbiegłam do niego i zrehabilitowałam się, całując go
w usta. Uwielbiałam ten słodki smak.- Cześć, kochanie.- poruszyłam brwiami.
-No, teraz lepiej.
Wzięłam od niego torebkę foliową, w środku były moje
ulubione ciastka przekładane kremem.
-Wracając z treningu, wpadłem do cukierni, nie mogłem
się powstrzymać jak je zobaczyłem.- uśmiechnął się szeroko.
-Kocham je!- krzyknęłam entuzjastycznie, pochłaniając
jedno ciastko po drugim.
-Mam wrażenie, że czujesz do nich coś więcej, niż do
mnie.- stwierdził Tello, załamując się teatralnie.
A ja znów odegrałam scenkę czułości. Usiadłam na jego
kolanach, zaczęłam głaskać jego policzek, by w końcu wpić się zachłannie w jego
usta. Trwaliśmy w pocałunku kilka minut, kiedy do domu wszedł Gerard Pique.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-Mógłbyś łaskawie pukać przed wejściem?- zapytał Cris z
wyrzutem.
W tej sytuacji, obrońca Barcelony wyszedł, zapukał do
drzwi i ponownie pojawił się w korytarzu.- Może być?- zaśmiał się serdecznie.
-Co cię do nas sprowadza?- Tello ponownie skierował
pytanie do Pique.
-„Do nas”? A więc to już tak oficjalnie…?- defensor
Blaugrany poruszył brwiami.
-Tak!- odpowiedziałam, uśmiechając się.
-Cieszę się więc waszym szczęściem.- puścił oczko w
moją stronę.- Ale, do rzeczy. Shakira robi dzisiaj imprezę dla wszystkich
piłkarzy z zespołu – skierował wzrok na Cristiana.- I ich partnerek.- spojrzał
na mnie.- Mam nadzieję, że zaszczycicie nas swoją obecnością.
Wymieniliśmy się spojrzeniami. Widziałam po Tello, że
nie był tym bardzo zachwycony, ale pomyślałam, że właściwie czemu mielibyśmy
nie iść? W końcu poznam całą ekipę z Camp Nou!
-Jasne, że przyjdziemy.
*
* *
-Laura!- krzyknęła Gabriela po tym, jak wpadła do domu,
nie pukając nawet do drzwi.- Przyprowadziłam ci gościa.- oznajmiła, ciężko
dysząc, po czym gestem pokazała owemu tajemniczemu gościowi, by wszedł do
mieszkania Tello. A’propos Cristiana… Takiego zdezorientowanego nie widziałam
go jeszcze nigdy. Był na mnie okropnie zły, ale dzielnie tłumił w sobie emocje.
Cóż, im dłużej będzie to robił, tym bardziej mam przekichane. Jak ja się mu
wytłumaczę? Okej, nie to jest teraz najważniejsze. Bardziej zaintrygowało mnie
pojawienie się w naszym salonie dobrze już znanej mi postaci – Cristiano
Ronaldo. Jak go zobaczyłam, miałam dokładnie taką samą minę jak mój chłopak.
Szok mnie sparaliżował.
-Ale…- odezwałam się niepewnie.- Gabi, o co tutaj
chodzi?!- spojrzałam na przyjaciółkę z wyrzutem.
Dziewczyna tak się śmiała, że musiała przytrzymywać się
ramienia Tello, którego coraz bardziej ogarniała frustracja.
-Możemy wyjść na zewnątrz?- zapytał Ronaldo, czując się
nieco pewniej.
-Ja… jasne.- wydukałam, przygryzając wargę. Posłałam
Cristianowi porozumiewawcze spojrzenie i wyszłam razem ze skrzydłowym Realu
Madryt przed dom.- Co cię do nas sprowadza?- spytałam, kiedy ruszyliśmy na
krótki spacer.
-No bo ja…- zaczął półszeptem, po czym podrapał się
nerwowo po czole.- Chciałem cię zobaczyć, dawno się nie widzieliśmy.
-Coś kręcisz.- zmrużyłam oczy.- Tylko po to pokonałeś
tyle kilometrów z Madrytu do Barcelony?- zdziwiłam się.- Musi być jakiś…
Bardziej konkretny powód.- ciągnęłam piłkarza za język, widząc, w jak
niekomfortowej sytuacji się znajduje.
I wtedy Ronaldo zbliżył się do mnie na… niebezpieczną
odległość. Położył dłoń na moim policzku, gładząc je palcami. Patrzył w moje
oczy. Odgarnął niesforne kosmyki włosów spoczywające na moim czole. Nie widząc
sprzeciwu z mojej strony, wziął głęboki oddech i… Złączył nasze usta w
namiętnym, pełnym pożądania pocałunku. Błądząc językiem po moim podniebieniu
przyprawiał mnie o dreszcze. Było mi tak przyjemnie, nie potrafiłam wykonać
ruchu, odepchnąć go od siebie. W końcu jednak Cristiano odsunął się ode mnie
delikatnie.
-Co my zrobiliśmy?- wyszeptałam, nie dowierzając. A
właściwie, co ja zrobiłam? Uległam. I to z jaką łatwością. Wykazałam się wręcz
niesamowitym egoizmem, ani na sekundę nie pomyślałam o Tello, o moim chłopaku,
który pewnie czeka teraz na mnie w domu, denerwując się.
-Zakochaliśmy się
w sobie.- powiedział Portugalczyk ze spokojem.- Nie wypieraj się, to nic
nie da… Nie oszukuj samej siebie.- dodał, widząc moją minę.
Jeszcze chyba nigdy w życiu nie byłam tak zmieszana.
Rozum mówił „Zostaw go tutaj, biegnij do
Cristiana!”, a serce - „Nie
uciekniesz przed tym uczuciem”. Miałam mętlik w głowie. Nagle wszystko
wokół zaczęło wirować, a ja poczułam, jak powoli osuwam się na zimny, betonowy
chodnik.
* * *
-Co jej się stało?!
-Sam chciałbym to wiedzieć…
Słyszałam szarpaninę, wyzwiska, ale wszystko zagłuszał
nieprzyjemny szum. Otworzyłam oczy, co jakimś cudem zauważył Tello. Tym prostym
ruchem chyba uratowałam życie Ronaldo. Mój chłopak miał minę, jakby chciał
rozszarpać Portugalczyka.
-Kochanie, jak się czujesz?- zapytał z troską w
głosie.- Pamiętasz coś?
Zastanowiłam się chwilę.- Jak przez mgłę…-
odpowiedziałam, marszcząc brwi. Podparłam się na łokciach, jednak moment
później znów opadłam bezwładnie na kanapę – moją głowę przeszył ostry ból.
-Może powinniśmy wezwać lekarza?- zaproponował CR7.
-Może po prostu powinieneś stąd wyjść.- burknął Tello.
-Masz rację.- stwierdził Cristiano.- Pójdę już. Laura,
odezwę się za kilka dni.- rzucił na odchodne i wyszedł z mieszkania Hiszpana,
trzaskając drzwiami.
-Tylko spróbuj.- wycedził przez zęby Cris. Kiedy
stłumił już falę gniewu, pochylił się nade mną i złożył na moich ustach
delikatny pocałunek.
I wtedy przypomniałam sobie wszystko. Znów zrobiło mi
się niesamowicie słabo. Poczułam się okropnie, całą winę wzięłam na siebie. Co
z tego, że to Ronaldo mnie pocałował? Gdybym tego nie chciała, do niczego by
nie doszło. Tymczasem ja… pragnęłam tego pocałunku.
-Cristian, ja…- zaczęłam drżącym głosem.
Uciszył mnie kolejnym pocałunkiem, przez co sumienie dręczyło
mnie coraz bardziej.
-Cris, proszę!
-Nic nie mów.- pogłaskał mnie po głowie.
-Tello, ja muszę… Muszę przespać się dzisiaj u Gabi.-
oznajmiłam, co bardzo go zszokowało. A ja, bez bardziej konkretnych informacji
wyszłam z domu, pozostawiając piłkarza samego, wsiadłam do auta i odjechałam.
Kilkanaście minut później byłam już pod drzwiami
mieszkania Gabrieli. Gdy przyjaciółka mnie w nich zobaczyła, przeraziła się.
Stałam bowiem zapłakana, po moich policzkach spływały czarne od tuszu do rzęs
strużki łez. Hiszpanka bez dłuższej chwili zastanowienia wciągnęła mnie do
mieszkania.
-Co on ci zrobił?! Odkąd wróciłaś ze spaceru z Ronaldo…
-Pocałował mnie!- krzyknęłam, nie owijając w bawełnę.
-Słucham?- po wyrazie twarzy Gabi stwierdziłam, że
dziewczyna miała cichą nadzieję, że się przesłyszała.
-Całował mnie… A ja.. Nie zareagowałam.- wyszlochałam.-
Tak mi głupio, nie mam pojęcia co robić…
-Powiedziałaś Cristianowi?
-Nie.
-Zrób to, zanim dowie się z telewizji, albo przeczyta w
gazecie.- Poleciła mi przyjaciółka.
-Masz rację. Ale jak ja mam mu to powiedzieć?!
-Najlepiej krótko, zwięźle i na temat.- poradziła.- I
jak najszybciej!- dodała, widząc jak zrezygnowana opadam na kanapę.
-Powiedziałam Tello, że śpię u ciebie, nigdzie się stąd
nie ruszam!- podkuliłam nogi, schowałam twarz w dłonie i oddałam się ciemnej
otchłani rozpaczy.
-Nie ma mowy. Wracasz do Crisa i wszystko mu
wyjaśniasz.- powiedziała Gabi stanowczym tonem.- Już, teraz!- siłą podniosła
mnie z kanapy i wypchnęła za drzwi mieszkania.- Będę pilnować, czy odjechałaś.
I pamiętaj, wierzę w ciebie!- rzuciła i zamknęła drzwi.
Cóż, nie było wyjścia. Wsiadłam więc w samochód, który
bez pozwolenia pożyczyłam od Tello i ruszyłam w stronę jego domu.
* * *
-Jednak wróciłaś!- piłkarz powitał mnie mocnym
uściskiem, jakbyśmy nie widzieli się co najmniej 5 lat.
-Cristian, muszę ci coś powiedzieć.- zaczęłam.
-Porozmawiajmy jutro, nie masz jeszcze dość wrażeń na
dziś?- zaśmiał się gorzko.
-Możesz mi nie przerywać?- zdenerwowałam się.- To
ważne.
-Okej, chodźmy do salonu.- Tello złapał mnie za rękę i
pociągnął za sobą. Poczułam przyjemny dreszcz, który przeszedł przez moje
ciało. Kąciki moich ust uniosły się delikatnie.
-No więc, o co chodzi?- zapytał zatroskany Cris, udając
znającego się na rzeczy psychologa.
-To trudniejsze niż myślałam.- mruknęłam pod nosem.-
Jesteśmy razem, więc muszę być wobec ciebie szczera.- westchnęłam ciężko.-
Całowałam się z Ronaldo.
-Co?!- piłkarz podskoczył jak oparzony, łapiąc się za
głowę.- Wiedziałem, że ten dupek coś kombinuje!
-Zaczekaj, daj mi to wyjaśnić. Nie wyciągaj pochopnych
wniosków!- mówiłam przez łzy.
Dałam mu się uspokoić. Po kilku minutach krążenia po
pokoju, usiadł obok mnie.- Wytłumacz mi wszystko od początku.- przełknął głośno
ślinę.
I rozpoczęłam opowieść. Widziałam, że każde moje słowo
sprawiało mu coraz większy ból, starałam się więc jak tylko mogłam, by streścić
dzisiejsze wydarzenie.- Nie reagowałam. Uległam. Przepraszam.- ostatnie słowa
ledwo przeszły mi przez gardło. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo zraniłam
mojego chłopaka, który z dnia na dzień, z godziny na godzinę kochał mnie coraz
bardziej, a ja… Ja wbiłam mu nóż w plecy.
-Cristian, wybacz mi, proszę.- szlochałam.- Kocham cię.
Piłkarz nie patrzył mi w oczy. Skierował wzrok na
nieokreślony punkt gdzieś w oddali, zamarł. Nie miałam pojęcia co robić, nie
zastanawiając się jednak dłużej,
zbliżyłam się i przytuliłam go, po czym rozpłakałam się jak mała
dziewczynka, której zabrano lalkę.
-Przepraszam…- nie mogłam dłużej patrzeć na to, jak
Tello cierpi. Nie zasługiwał na to.
Piłkarz milczał. Cisza jaka zapanowała w zwykle
pałającym radością domu zaczynała być nieprzyjemna, wręcz bolesna. Głaskałam
napastnika FC Barcelony co kilka minut po policzku, by się rozluźnił, on jednak
cały czas siedział wyprostowany, skupiony na jednym punkcie.
-Kocham cię i nie chcę cię stracić.- w końcu się
odezwał.- Jeśli będę musiał o ciebie walczyć, zrobię wszystko, żeby wygrać.
Utrata tak bliskiej osoby byłaby moją życiową porażką. Ale teraz… Muszę to
sobie poukładać.- zakończył i wstał z kanapy, po czym ruszył wolnym krokiem w
stronę sypialni. Ja położyłam się na sofie. Nie chciałam mu przeszkadzać.
Zależało mi na tym, by wszystko dokładnie
przemyślał.
Po dobrych kilkunastu minutach analizowania
wszystkiego, co dzisiaj przeżyłam, oddałam się objęciom Morfeusza.
Rano obudziłam się w już znanym mi miejscu – w wygodnym
łożu w naszej sypialni. Mój ukochany musiał więc przenieść mnie w środku nocy.
Odwróciłam się. Tak jak myślałam, obok mnie słodko spał Cristian. Nie miałam serca go budzić, więc zwlekłam się
z łóżka najciszej jak potrafiłam. Moja „misja” się jednak nie powiodła – Tello
złapał mnie za rękę kiedy wykonywałam już ostatni ruch.
-Gdzie się wybierasz?- zapytał, nie puszczając mojej
ręki.
Odwróciłam się w jego stronę. Uśmiechał się. Czyżby
wszystko mi wybaczył?
-Wyczuwam dobry humor.- puściłam mu oczko.
-Owszem!- krzyknął z entuzjazmem, po czym przeciągnął
się, ziewając.
-Tego się nie spodziewałam.- wydukałam nieśmiało.
-Myślałaś, że przywitam cię rano jakąś armią terrorystów,
która „grzecznie” poprosi cię o opuszczenie mojego domu?- piłkarz zaśmiał się
ironicznie. Widząc twierdzące kiwanie głową z mojej strony, dodał: - Później
musiałbym wzywać ich po to, by cię tu z powrotem ściągnęli!- przyciągnął mnie
do siebie.
Runęłam wprost na niego. Bałam się, że może połamałam
mu żebra, ale przecież Tello jest twardy. Spojrzałam w jego oczy. Brązowe
iskierki radośnie skakały, jakby cieszyły się na mój widok. Nasze usta dzieliła
odległość kilku centymetrów. Czułam już na wargach jego ciepły oddech.
Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę. Przymknęłam powieki i pocałowałam go
tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Pocałunek ten przepełniony był pożądaniem,
pasją, zachłannością, a nawet tęsknotą. To
niesamowite, ile uczuć mieści się w jednym pocałunku.
-Przemyślałem to wszystko.- powiedział Cris, kiedy
zakończyliśmy „scenę czułości”.- Doszedłem do wniosku, że takie sytuacje
wzmacniają więzi. Ale tylko w przypadku, kiedy kocha się swoją drugą połówkę
naprawdę mocno, łamiąc wszelkie granice. Kiedy czuje się, że dla ukochanej
osoby można zrobić wszystko. Ja właśnie to czuję. Ze zdwojoną siłą...
________________________
Witam! :) Chcę Was tylko poinformować, że napiszę jeszcze tylko epilog. Nie potrafię już dłużej ciągnąć tego opowiadania, kompletnie nie mam na nie pomysłu. Wszystkie moje myśli są skupione na historii o A. Sanchezie, dlatego postanowiłam, że po prostu zakończę tego bloga i skupię się tylko na http://estar-9-contigo.blogspot.com/...
Przepraszam, wymiękłam, rezygnuję. Mam nadzieję, że moje drugie opowiadanie podoba się Wam na tyle, że warto je kontynuować. :)
Udanych wakacji! :)