piątek, 31 maja 2013

8 - Czytasz mi w myślach?



 Gabriela krzyczała chaotycznie do słuchawki. Z jej wypowiedzi zrozumiałam tylko jedno, ale chyba najważniejsze zdanie: Cristian miał wypadek samochodowy, jest w szpitalu. Te słowa dotarły do mnie dopiero po kilkunastu sekundach. Przez chwilę nie potrafiłam złapać oddechu, straciłam kontakt z rzeczywistością.
-Laura, do cholery, co jest?!- Ronaldo szarpał mnie za ramiona rozpaczliwie. Patrzył na mnie wyraźnie przerażony, a ja robiłam się coraz bledsza.
-Tello jest w szpitalu.- wyszeptałam, patrząc w bliżej nieokreślony punkt.- Miał wypadek.- przełknęłam głośno ślinę.
Portugalczyk nie mówił już nic więcej. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Ledwo potrafiłam przebierać nogami.
Po chwili byliśmy już w samochodzie piłkarza, który właśnie nerwowo przekręcał kluczyk w stacyjce. Kiedy udało mu się odpalić silnik, ruszyliśmy z piskiem opon. A później? Później nic już nie pamiętam... To wszystko dlatego, że z powodu nerwów nic do mnie nie docierało.

* * *

W końcu dotarliśmy do szpitala, w którym znajdował się Cristian. Właściwie byłam tam sama… Nie wiem, co się stało z Ronaldo, ale w tamtym momencie skupiłam się tylko na tym, by znaleźć salę, w której leży Tello. Po krótkiej wymianie zdań z pielęgniarką napotkaną w recepcji szpitala, pobiegłam do wskazanego pomieszczenia na drugim piętrze. Niestety nie zostałam wpuszczona do pokoju. Lekarz powiedział, że wszelkie wizyty nie są teraz wskazane i mogą jedynie zaszkodzić poszkodowanemu. Mężczyzna nie powiedział mi nawet co się konkretnie wydarzyło, dlatego gdy tylko zniknął za drzwiami sąsiedniej sali, po prostu weszłam do pomieszczenia, w którym leżał Cristian, pozostając niezauważona przez nikogo z personelu.
Na palcach, najciszej jak potrafiłam, podeszłam do łóżka. Cristian spał. Na twarzy nie miał żadnych obrażeń. Tylko tyle mogłam ocenić, bowiem reszta ciała przykryta była kołdrą. Dziękowałam Bogu, że wypadek nie był poważny. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby coś mu się stało…
-Czemu tak na mnie patrzysz?- usłyszałam szept. Na początku myślałam, że po prostu się przesłyszałam, ale kiedy spojrzałam na twarz Crisa, ten rzeczywiście już nie spał, a nawet uśmiechał się delikatnie!
Automatycznie do moich oczu napłynęły łzy.- Cieszę się, że żyjesz.- odpowiedziałam.
-Nie jest tak źle, jak wyglądało. Czuję się dobrze.- zapewnił.- A ja się cieszę, że jesteś teraz ze mną.- oznajmił, po czym syknął cicho i zamknął oczy.
-Coś nie tak?- zmarszczyłam brwi. Zauważyłam, że klatka piersiowa piłkarza przestała się unosić. Moje ciało momentalnie ogarnął paraliż.- Tello!- już miałam wybiegać z pomieszczenia w celu zawołania lekarza, kiedy za plecami usłyszałam śmiech chłopaka.
-Żartowałem!- krzyknął zadowolony z siebie.
Odwróciłam się, krzyżując ręce na piersiach.- To wcale nie było śmieszne, kretynie.- burknęłam.
Resztę tego dnia spędziłam razem z Crisem w szpitalu. Rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się, aż w końcu odwiedził nas lekarz, który kilka godzin temu nie pozwolił mi wejść do tego pomieszczenia. Cóż, obyło się bez „wojny” po tym, jak w mojej obronie stanął Tello, mówiąc, że beze mnie by tutaj nie wytrzymał. Doktor przyniósł nam dobrą wiadomość: wszystko poszło sprawnie i Cristian już dziś mógł opuścić szpital. Opuściliśmy więc jak najszybciej budynek i zaczęliśmy zastanawiać się, czym możemy wrócić do domu. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież przyjechałam tutaj z Ronaldo i nie mam pojęcia gdzie on teraz jest. Wyjęłam telefon z kieszeni, zobaczyłam wiadomość, której nadawcą był Portugalczyk.

Wracam do Madrytu. Pamiętasz naszą rozmowę o tym, czy jesteś zakochana? Już wiem, kto jest tym szczęściarzem. Jak się spotkamy, pogratuluję mu. Cieszę się z Twojego szczęścia, Tello, mimo że jest moim rywalem, jest dobrym chłopakiem. Zasługuje na Ciebie.
Kocham Cię, pragnę Twojego szczęścia. Mam nadzieję, że on nigdy Cię nie skrzywdzi.
Nie zapomnij o mnie, CR7. – przeczytałam w myślach, roniąc jednocześnie łzy. Właśnie dostałam potwierdzenie moich nocnych przemyśleń. Cristiano naprawdę mnie kochał. I wiedział, że jestem zakochana, ale skąd wiedział o Tello? Cóż, najwidoczniej moja reakcja na telefon Gabi wystarczyła, by stwierdzić, ile ten chłopak dla mnie znaczy. A znaczy naprawdę bardzo wiele. Jest moim słońcem w pochmurne dni, głównym powodem uśmiechu, ma w sobie coś wyjątkowego, coś, czego nie ma nikt inny.
-Zamówiłem…- Cris przerwał, odwracając się w moją stronę.- …Taksówkę… Co jest?- zapytał, widząc moje wilgotne policzki, których nie zdążyłam wytrzeć.
-Nic.- mruknęłam pod nosem.
-Daj spokój, przecież widzę.- przytulił mnie. I wtedy poczułam się… wyjątkowo. Wyobraziłam sobie, że jesteśmy jedynymi ludźmi na całej planecie. W tamtym momencie istniał dla mnie tylko on.
Obejmowałam Cristiana, jednocześnie po raz kolejny czytając wiadomość od Ronaldo. Zraniłam go. Portugalczyk cierpi teraz przeze mnie, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Mogę… Ale… Nie chcę. Przecież to byłoby głupie, gdybym była z nim na siłę. Teraz już wiem, że uczucie do niego jest niczym w porównaniu do tego, co czuję do Tello. Czas zapomnieć o Ronaldo. To był krótki, choć wspaniały epizod w moim życiu. Czas skupić się na relacjach z Hiszpanem, bo to jego tak naprawdę kocham. Czas wyjawić mu swoje uczucia. Muszę tylko znaleźć odpowiedni moment…
Staliśmy wtuleni w siebie przed budynkiem szpitalnym, dopóki nie przyjechała zamówiona przez Crisa taksówka, którą dojechaliśmy pod mój dom.
-Dziękuję za dzisiaj.- powiedział Tello na odchodne, uśmiechając się przy tym słodko.
Odpowiedziałam mu pocałunkiem  w policzek i wysiadłam z auta, machając Cristianowi aż do momentu, kiedy samochód zniknął za zakrętem.

* * *

Weszłam do domu po cichu, chcąc przestraszyć Gabi. Przyjęłam dość dziwną formę powitania przyjaciółki, z którą nie widziałam się przez ostatnie dwa dni…
Zakradłam się do jej pokoju. Gabrieli tam nie było. Przyszedł czas na kuchnię, gdzie również jej nie znalazłam. W końcu zaczęłam skradać się do salonu, kiedy dziewczyna wyskoczyła zza drzwi do łazienki, niesamowicie mnie tym przerażając.
-Hej, to ja miałam przestraszyć ciebie!- krzyknęłam z udawanym wyrzutem.
-Nie potrafisz zachowywać się cicho.- zauważyła.- A poza tym, widziałam jak całowałaś Tello w policzek!- podskoczyła z radości.- Zastanawia mnie tylko jedno. Wyjechałaś z Ronaldo, a wróciłaś z Cristianem?- Gabi zmarszczyła brwi.
-To przez ten wypadek.- westchnęłam, przygryzając wargę. Pomyślałam „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.”
-Musisz opowiedzieć mi wszystko od początku.- powiedziała stanowczo moja przyjaciółka.- Co się działo w Madrycie?
Usiadłyśmy więc na kanapie w salonie i zaczęłam dokładnie przedstawiać Gabrieli historię ostatniego weekendu. Począwszy od wieczoru z Cristiano, a skończywszy na popołudniu spędzonym w szpitalu.
-I właśnie wtedy doznałam olśnienia.- uśmiechnęłam się mimowolnie, wspominając moment, kiedy zobaczyłam Tello w szpitalu.
-Jakie to romantyczne…- podsumowała Gabi.- Ale dlaczego nie pojechałaś do niego?!
-Hej, zwolnij trochę!- zaśmiałam się serdecznie.- Wszystko w swoim czasie.
-Powinnaś już działać.- powiedziała pewnym tonem.- Będzie z was piękna para…- rozmarzyła się.
-A ty i Nicolas?
-Łatwo przyszło, łatwo poszło.- pokręciła głową.- To palant.
-Wydawał się miły.- na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.- Widzisz? Właśnie dlatego muszę jeszcze zaczekać. Musimy się lepiej poznać.
-Może masz rację…

* * *

-Cristian… Jesteś wspaniałym chłopakiem, chciałabym powiedzieć ci… Że… Jesteś dla mnie naprawdę ważny.- przygryzłam wargę. Gabi patrzyła na mnie jak na idiotkę. Właśnie odbywała się próba. Próba przed tym ważnym dla mnie dniem, w którym to powiem piłkarzowi pewne ważne zdanie. Przyjęłyśmy, że moja przyjaciółka będzie grała rolę Tello.
-To było… Tragiczne.- pokręciła głową.- Jeżeli nie wiesz co powiedzieć przy mnie, to… Może nagraj mu wiadomość.- zaśmiała się.
-Dam radę.

* * *

Za chwilę miał przyjechać po mnie Cristian. Zaledwie kilkanaście minut temu zadzwonił z wręcz rozkazem, bym przygotowała się jak najszybciej i czekała na niego przed domem. Nic więcej nie chciał mi powiedzieć, więc po prostu wykonałam jego polecenie i z niecierpliwością wyczekiwałam piłkarza. Już po chwili zauważyłam jego czarne Audi, wyłaniające się zza zakrętu.
-Coś się stało?- zapytałam zdezorientowana, wsiadając do samochodu.
Tello ruszył z piskiem opon, uśmiechając się tajemniczo. Nie mówił nic.
-Uzyskam jakąś odpowiedź…?
Cris dalej milczał, co zaczynało mnie irytować.
-Tello, do cholery!
Nadal nic… Jechaliśmy więc w ciszy całą drogę. Podróż trwała nieco ponad dwadzieścia minut, więc nie zdążyła mi się nawet znudzić. Siedzenie bez słowa obok Cristiana wcale nie było tak krępujące jak myślałam.
W końcu młody napastnik FC Barcelony zatrzymał swój pojazd. Wysiedliśmy. Znajdowaliśmy się na jednej z katalońskich plaż. Było wspaniale… Widok zapierał mi dech w piersiach. Słońce, które leniwie chowało się za horyzontem nadawało wieczorowi uroku. Morze było spokojnie, fale morskie cicho szumiały, obijając się o skały. Bezchmurne niebo przybierało coraz ciemniejszy kolor, a nieznośny jeszcze kilkanaście minut temu wiatr ustał.
Cristian prowadził mnie za rękę wzdłuż brzegu plaży. Czułam się niesamowicie wyjątkowo w jego towarzystwie. Wyobrażałam sobie, że jesteśmy jedynymi ludźmi na Ziemi, istniejemy tylko my, tylko dla siebie nawzajem. Zachowywaliśmy się jak para. Rozmawialiśmy swobodnie, śmialiśmy się jak małe dzieci. Wtedy uświadomiłam sobie, że wiemy o sobie już chyba wszystko. Poznaliśmy się na tyle dobrze, że bez zastanowienia mogę wyjawić mu mój najskrytszy sekret. Ufam mu bezgranicznie, jestem tego pewna. Pomyślałam, że nie mogę dłużej czekać. Muszę powiedzieć mu, co tak naprawdę czuję. Muszę rozwiać wszelkie wątpliwości, nie zważając na to, co będzie później.
-Już wiesz dlaczego tak się spieszyłem?- zapytał, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.
-Nie mam pojęcia.- pokiwałam głową.
-Popatrz tam.- wskazał palcem na horyzont. Słońca już prawie nie było widać.- Chciałem pokazać ci ten wspaniały widok. Gdybym mógł, spędzałbym tutaj cały swój czas i postanowiłem, że... Miło będzie spędzić tutaj czas właśnie z tobą.- spuścił wzrok.
Zatrzymałam się, stając naprzeciwko chłopaka. Teraz, albo nigdy.
-Cris…
Tello spojrzał w moje oczy, cały czas trzymając mnie za rękę. Staliśmy tak wpatrzeni w siebie na tle zachodzącego słońca dobre pięć minut, zanim zdołałam coś z siebie wykrztusić.
-No więc…- przygryzłam wargę. Kompletnie nie potrafiłam skleić zdania, a przecież wszystko miałam już „wyćwiczone”!
I wtedy Cristian przejął inicjatywę. Nic nie powiedział, ale zrobił coś, czego się nie spodziewałam, przynajmniej na tamtą chwilę. Tak, pocałował mnie. A właściwie wpił się w moje usta z niesamowitą zachłannością, która po chwili dała upust nieśmiałości. Piłkarz odsunął się ode mnie delikatnie, ale nasze usta wciąż znajdowały się kilka centymetrów od siebie. Spojrzałam w jego oczy. Byłam już zupełnie pewna swoich uczuć. Ten pocałunek był czymś w stylu umowy, na mocy której każda ze stron staje się odpowiedzialna za serce drugiego. Bez zastanowienia odwzajemniłam jego pocałunek, przygryzając co jakiś czas jego dolną wargę, na co za każdym razem reagował uśmiechem. Wplotłam palce w jego włosy, on z kolei położył dłoń na mojej talii, a drugą głaskał mój policzek. Czułam się cudownie. Tak, jak jeszcze nigdy w życiu.
Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, oboje nie mogliśmy złapać tchu. To było coś niesamowitego. Cristian znów się do mnie zbliżył, ale tym razem tylko po to, by mnie przytulić. I staliśmy tak, ciesząc się sobą i obserwując morze, które wraz ze słońcem układało się do snu, aż do momentu, kiedy zrobiło się zupełnie ciemno. Drogę oświecała nam wtedy tylko latarnia morska, za której chaotycznymi ruchami światła staraliśmy się podążać.
W końcu udało nam się dotrzeć do samochodu Crisa, który właśnie się ze mnie śmiał, bo po drodze przez plażę zgubiłam buta. Mnie to nawet odpowiadało, bo Tello zdjął mi później drugiego buta i niósł mnie aż do auta. Wsiedliśmy do czarnego Audi i ruszyliśmy przed siebie. Nie chciałam wracać do domu. Nie chciałam rozstawać się z Cristianem ani na minutę.
-Może dzisiaj prześpisz się u mnie?- piłkarz zapytał nieśmiało, patrząc to na mnie, to na drogę.
Czytasz mi w myślach? - pomyślałam.- Szczerze mówiąc, miałam taki zamiar.- zaśmiałam się.- A jeśli nie masz nic przeciwko…- przygryzłam wargę.
Kąciki jego ust momentalnie powędrowały ku górze, a jego twarz oblał rumieniec.

* * *

Wchodziliśmy do domu Tello tak nieudolnie, że stłukliśmy chyba wszystko, co napotkaliśmy na swojej drodze. Wszystko tylko dlatego, że nie poruszaliśmy się tak, jak robią to normalni ludzie. Wyglądało to mniej więcej tak: ja, zwieszona na szyi piłkarza całowałam go zachłannie, a on podtrzymywał mnie w talii i prowadził… chyba sam nie wiedział dokąd. W końcu wylądowałam na… blacie kuchennym? Tak, po chwilowej obserwacji stwierdziłam, że jesteśmy w kuchni. Cris składał pocałunki na moich ustach, policzkach i szyi, ja natomiast splotłam nogi na jego biodrach.
Nagle Cristian odsunął się ode mnie.- A więc oficjalnie jesteśmy parą?- wyszeptał, uśmiechając się.
Pokiwałam twierdząco głową, a Tello znów chciał wpić się w moje usta, ale mu na to nie pozwoliłam.- Zaczekaj. Chcę ci coś powiedzieć.- zsunęłam się z blatu kuchennego i zbliżyłam się do chłopaka na taką odległość, by móc go objąć, ale również patrzeć w jego oczy.- „Dzień dobry kochanie”. To zdanie chcę słyszeć z twoich ust codziennie. Chcę oglądać twoją zaspaną twarz zaraz po przebudzeniu. Jesteś tym, z którym chcę dzielić każdy moment, każdy szczegół mojego życia. Z dnia na dzień kocham cię coraz bardziej, choć do dziś się z tym ukrywałam.- spuściłam na chwilę wzrok.- Teraz wiem, że to był błąd. Stałeś się częścią, a nawet całością mnie. Kiedy nie było cię w pobliżu, wyobrażałam sobie twój piękny uśmiech, twoje oczy, kiedy zerkałeś na mnie na stadionie. Chcę być głównym powodem twojego uśmiechu, chcę ciebie…- popatrzyłam w dół. Chwilę później czułam już jak Cris unosi delikatnie moją głowę. Iskierki w jego oczach skakały radośnie. Tello był niesamowicie skupiony, ale już nie spięty. Już wcale się nie krępował. Znów objął mnie w talii i chciał mnie pocałować, ale…
-To było dobre.- usłyszeliśmy męski głos. O framugę drzwi do kuchni opierał się nie kto inny, jak Alexis Sanchez.
-Co ty tu do cholery robisz?- syknął podenerwowany Cristian.
-W zasadzie to… nie wiem.- wzruszył ramionami.- Thiago i Alves zostawili mnie tutaj.
-Aż się boję wiedzieć, co znowu kombinujecie.- powiedział Tello, na co zareagowałam śmiechem.
Reszta tego wieczoru wyglądała następująco: Cris musiał odwieźć Sancheza do domu, a kiedy wrócił, ja spałam już na kanapie w salonie. Przebudziłam się, kiedy piłkarz wnosił mnie na górę, jednak gdy tylko poczułam pod sobą niesamowicie wygodny materac, znów w momencie zmorzył mnie sen.
-Dobranoc, kochanie.- szepnął Tello, po czym ucałował czubek mojej głowy.

Cieszycie się z tego transferu? Ja baaardzo :)


piątek, 24 maja 2013

7 - Jesteśmy na siebie skazani!



-Niepokoi  mnie to, że w twoim pokoju na ścianie z plakatami pomiędzy Pedro Rodriguezem i Jordim Albą znalazł się Cristiano Ronaldo!- powiedziała Gabriela poważnym tonem.
-No bo… Powiesiłam go tam tylko po to, żeby mieć gdzie rzucać rzutkami!- odparłam, rumieniąc się.
-Jasne.- mruknęła.- Coś się kroi!
-Daj spokój.- spojrzałam na nią z wyrzutem.- Ale… Coś w nim jest…- przygryzłam wargę.
-Ha! Wiedziałam!- krzyknęła triumfująco.
-Spadaj!- oburzyłam się.- Po prostu po ostatnich wydarzeniach patrzę na niego z innej strony. Nie traktuję go już jak wroga.- westchnęłam.- Gabi, przecież to jeden z nas! Piłkarz, tak samo jak ja, ty, Messi i reszta.
-Mnie w nic nie mieszaj.- odparła, kończąc śniadanie.
-Głupia.- rzuciłam w nią mandarynką.
-Ej, przesadziłaś!- pomasowała się po czole.- Na treningu ci nie daruję!
-Właśnie, trening!- zerwałyśmy się z krzeseł, pospiesznie spakowałyśmy torby treningowe i wyjechałyśmy autem Gabi w stronę Camp Nou.

* * *

-Dziewczyny, jutro stajemy przed kolejną szansą odzyskania pierwszego miejsca w tabeli. Jeśli zagracie tak, jak na dzisiejszym treningu to nie mam się o co martwić. Jedyny mój problem to atak. Elena czy Laura?- trener westchnął głośno.
-Obie!- krzyknęły zawodniczki z drużyny.
-Dobrze wiecie, że nie mogę.- No tak, przecież Alicia i Camila musiały mieć pewne miejsce w składzie. Nikt z drużyny ich nie lubił, były pupilkami trenera, a pech chciał, że grają na tej samej pozycji co ja i Elena. Ostatecznie ustalono, że w wyjściowej jedenastce znajdzie się El, ja będę miała zapewnione miejsce na następny mecz.
-Chciałbym, żebyście wszystkie pojawiły się na dzisiejszym meczu Barcelony.- powiedział trener.
-Z wielką przyjemnością!- odezwała się Gabriela, na co wszyscy obecni zareagowali śmiechem.
-Oczywiście obserwujemy grę, nie skupiamy się na tym, jaki przystojniak prowadzi piłkę!- zwróciła uwagę Elena.
-No właśnie, mała.- szepnęłam Gabrieli do ucha.

* * *

Siedziałyśmy na trybunach olbrzymiego Camp Nou, rozmawiając, podczas gdy kilka metrów dalej na murawie rozgrzewali się nasi idole. Wśród kadrowiczów znalazłam tego, który jest moim ulubieńcem, „najlepszym z najlepszych”, czyli obiecująca przyszłość Barcelony – Cristian Tello!
W skupieniu przyglądałam się jego ćwiczeniom, zupełnie ignorując rozmowy koleżanek z drużyny. Po chwili do Crisa dołączył Leo Messi, który szepnął coś koledze do ucha, po czym obaj wybuchli śmiechem. W tym momencie kąciki moich ust uniosły się mimowolnie. Widok tych roześmianych postaci był czymś wspaniałym. Na pozór nic nadzwyczajnego, mnie jednak imponował każdy ich ruch. W mojej głowie krążyła wtedy tylko jedna myśl: „Są boscy pod każdym względem!”. Cieszyłam się, że reprezentuję te same barwy klubowe co oni, to było niesamowite uczucie. Gra dla Barcy, oglądanie jej meczów z trybun czy nawet w telewizji. Zawsze towarzyszyły temu emocje nie do opisania.

Rozgrzewka się zakończyła. Piłkarze ustawili się na pozycjach, sędzia mógł rozpocząć spotkanie.
Pierwszy gwizdek. Ruszyli. Moje serce momentalnie przyspieszyło bicie, zgubiło rytm! Dokładnie obserwowałam grę idoli. To wspaniałe, że wystarczyła im jedna sprawnie przeprowadzona akcja, by... Padł gol. Tak, Barca prowadziła 1-0 po zaledwie pięciu minutach gry.  Cóż, co prawda przeciwnikiem było broniące się przed strefą spadkową Getafe, ale. Czułam taką samą satysfakcję jak po golu przeciwko Realowi. Strzelcem bramki był oczywiście król strzelców La Liga, Leo Messi, a asystował mu Thiago. Kolejny „młody zdolny”!
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 2-0, autorem drugiego gola był Andres Iniesta.
-Laura, żyjesz?- zapytała Gabi, śmiejąc się.- Oni cię zahipnotyzowali!
-Lepiej bym tego nie ujęła.- odparłam, budząc się z „barcelońskiego snu”, do którego jednak szybko powróciłam.
Druga połowa. Po gwizdku sędziego Barcelona w mgnieniu oka odebrała piłkę rywalom. Xavi Hernandez rozpoczął akcję, kierując okrągły przedmiot wprost pod nogi Alexisa Sancheza, który pomknął przez środek boiska, mijając obrońców Getafe i uderzył w światło bramki. Tak oto Blaugrana wywalczyła wynik 3-0, który utrzymał się do końca meczu.

* * *

Stałam na parkingu pod stadionem, opierając się o maskę samochodu Gabrieli. Emocje po meczu jeszcze nie opadły, a jakby tego było mało – panował niesamowity upał. Częściowo był jednak tłumiony przez delikatny wiatr, który nie dawał spokoju moim i tak już znajdującym się w zupełnym nieładzie włosom.- Gdzie ona jest…?- wyszeptałam pod nosem, krzyżując ręce na piersiach.
-Z tego co widziałem, twoja znajoma siedzi jeszcze na trybunach z kilkoma innymi dziewczynami i podziwiają chłopaków zbierających piłki…- powiedział niezidentyfikowany męski głos za moimi plecami.
Odwróciłam się i… Nie uwierzyłam własnym oczom. Stał przede mną jeden z moich idoli, uśmiechał się nieśmiało i mrużył oczy, bo raziło go Słońce.- Tello?- wymamrotałam nieudolnie nazwisko piłkarza. Nic więcej nie udało mi się powiedzieć.
-We własnej osobie.- odparł nieco pewniej ode mnie, ale jego głos również drżał.- Zwiałyście ze swojego treningu i przyszłyście obejrzeć nas?- zaśmiał się krótko, unosząc brew.
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi ustami. Nie potrafiłam wydobyć z siebie ani słowa, pokiwałam więc tylko przecząco głową.
-Wszystko w porządku, Lauro?- zapytał zatroskany.
-O mamo, zna moje imię…- wyrwało mi się. Niekoniecznie chciałam powiedzieć to głośno…
Cristian zareagował śmiechem.- Nie wiem czy pamiętasz, ale byłem na jednym z waszych meczów i całkiem przypadkiem przeczytałem napis na twoich plecach. „Laura 10”.- poruszył brwiami. Powoli zaczął mówić i zachowywać się swobodniej. Ja potrzebowałam trochę więcej czasu…- Lubię naszą damską sekcję.- powiedział, widząc, że ja jak na razie nie mam zamiaru nic mówić.- Oczywiście dlatego, że dobrze gracie, a nie, że jesteście ładne, czy coś.- dodał zakłopotany.- To znaczy jesteście ładne… Cholera.- westchnął ciężko.- Idiota.- mruknął pod nosem.
Zaśmiałam się głośno na widok znajdującego się w na pozór trudnej sytuacji Tello. Jego mina była komiczna!
-Przynajmniej w końcu usłyszałem twój głos.- oznajmił, patrząc w dół.
-Patrzcie, chłopaki! Miłosne podboje Crisa!- usłyszeliśmy roześmianego Alvesa.
-Możesz go nie peszyć?- skarcił kolegę Carles Puyol.
-To da się jeszcze bardziej?- zdziwił się Alexis Sanchez.- Musisz się jeszcze dużo nauczyć, przyjacielu.- podbiegł do nas i objął ramieniem kolegę z drużyny.- Jak ma na imię twoja znajoma?- spojrzał na Tello, a później na mnie, poruszając brwiami.
-Jestem Laura.- powiedziałam, uśmiechając się nieśmiało.
Kąciki ust Chilijczyka również się uniosły.- Śliczne imię.- puścił oczko.
-Dobra, dobra, dam sobie radę.- oburzył się Cris, widząc, jak tonę w głębokim spojrzeniu Sancheza.
Chwilę później dołączył do nas Thiago Alcantara, który zwinnym ruchem „sprzątnął” nam Alexisa z oczu. I znów zostaliśmy sami…
-To jest jakiś cyrk.- parsknęłam śmiechem.
-Przyzwyczaisz się.- rzekł po krótkim namyśle Tello.
-Nie byłabym tego taka pewna. Jak na razie krążę między Barceloną i Madrytem, nie mogę się w żaden sposób ustabilizować.- wzruszyłam ramionami.
-Dlaczego?
-Jest wiele przyczyn.- westchnęłam.- Rodzina, znajomi, i...- przerwałam.
-I...?- Cris zmarszczył podejrzliwie brwi.
-I tak byś mi nie uwierzył.- zaczęłam unikać kontaktu wzrokowego, przecież nie mogłam powiedzieć mu o…
-Czyżby Ronaldo?- cóż, kolega mnie wyręczył.
-Nie, coś ty!- wzdrygnęłam się teatralnie.- To nic ważnego.
-Długo mam jeszcze czekać?!- krzyknął Puyol z drugiego końca parkingu. Widocznie Tello przyjechał dziś na mecz razem z nim. A’propos – chyba mam dług wdzięczności wobec Carlesa. Gdyby nie on, Cristian zapewne domagałby się jakichś wyjaśnień.
-Ech, muszę iść.- skrzywił się Cris.- Spotkamy się jeszcze kiedyś?- spojrzał na mnie niepewnie.
-Gramy w tej samej drużynie, jesteśmy na siebie skazani!- zachichotałam.
-To świetnie.- uśmiechnął się szeroko.- A więc, do zobaczenia!- pocałował mnie w policzek i pobiegł w stronę auta Puyola.
-Do zobaczenia.- pomachałam mu.

* * *

-Czy ja dobrze słyszę?- upewniała się Gabi.- Pocałował cię Cristian Tello?!
-W policzek!
-To wspaniale!- przyjaciółka chyba zignorowała moją odpowiedź. Gabriela była wprost zachwycona moją opowieścią o tym, co wydarzyło się dziś przed stadionem. Cieszyła się tym bardziej niż ja!
Szczerze mówiąc, do mnie to jeszcze nie dotarło. Choć rozmawiałam z nim jakieś cztery godziny temu, do tej pory trzęsły mi się ręce i nie mogłam skupić  się właściwie na niczym.
Postanowiłam wyjść na spacer, ponieważ w domu nie potrafiłam usiedzieć w jednym miejscu.
Mijałam kolejne dzielnice Barcelony, zachwycając się jej walorami turystycznymi. Świeże powietrze bardzo mi pomogło, od razu poczułam się lepiej, ochłonęłam. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, co się tak naprawdę stało. Cristian mnie zahipnotyzował! Nie ma co się dziwić. Chłopak ma nieziemski uśmiech i piękne oczy, jest czarujący. Nieśmiały i jednocześnie niesamowicie pociągający. Moim celem stało się ponowne spotkanie go. To nie było trudne, w końcu w każdej chwili mogłam przyjść na ich trening. Zauważyłam, że zaczęłam myśleć o wykorzystywaniu mojego przywileju co do odwiedzania stadionu z zamiarem zobaczenia młodego piłkarza Barcelony.
-Ja się chyba zakochałam…- powiedziałam sama do siebie, siadając na ławce w parku. Ale czy nie jest za wcześnie, by o tym mówić? Przecież rozmawialiśmy właściwie tylko raz. Czy to wystarczyło, żebym coś do niego poczuła? Wątpię. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Ba, nie wierzę w żadną miłość. W takim razie co to jest? Biję się z myślami. Jestem bezradna. To „coś” nie do opisania. Pozostawia mnóstwo pytań, do których nie potrafię znaleźć odpowiedzi.

* * *

Siedziałam w swoim pokoju, rozkoszując się panującą ciszą. Gabrieli nie było w domu, wyszła na randkę z niedawno poznanym chłopakiem. Cieszyłam się, że zaczynało jej się układać. Już za długo była sama. Miałam tylko nadzieję, że ten Nicolas jest dla niej odpowiedni. Postanowiłam, że będę go obserwować, bo przecież nie pozwolę na to, by moja przyjaciółka marnowała swój cenny czas dla jakiegoś idioty!
Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącego smsa.- „Wyjrzyj przez okno.”- przeczytałam głośno. Autorem wiadomości był Ronaldo. Zdziwiona pospiesznie wstałam z łóżka i podbiegłam do okna, uchylając firankę. Przed domem stał znajomy mi już samochód. O jego maskę oparty był właściciel auta – Cristiano. Mężczyzna uśmiechał się szeroko w moją stronę, a iskierki w jego oczach było widać nawet mimo tego, że przykrywały je ciemne okulary.- Co on tu do cholery robi?- mruknęłam pod nosem. Cóż, nie było czasu na zastanawianie się, musiałam szybko się przygotować, bo ciągle byłam poganiana przez Portugalczyka krzykami i telefonami.
Po piętnastu minutach wybiegłam z domu, nie mogąc złapać tchu. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie przebrałam się, nie ułożyłam włosów i nie umalowałam tak szybko.- Co cię do mnie sprowadza?- w końcu się odezwałam, normując oddech.
Ronaldo zdjął okulary, spojrzał na mnie, unosząc brwi i po chwili wybuchł donośnym śmiechem.- Wszystko w porządku?- wydusił.
-W jak najlepszym.- odparłam ironicznie.-Możesz  mi w końcu powiedzieć, co kombinujesz?
-Najpierw wsiądźmy do auta.- puścił oczko.
-Hej, nie tak szybko, kolego!- pogroziłam mu palcem.- Muszę wiedzieć, w co się pakuję.
-Nie dramatyzuj, to nic wielkiego.- podniósł mnie i wepchnął siłą do samochodu. Moje sprzeciwy na nic się nie zdały…- Jak tam twoja piłkarska forma?- zapytał, kiedy już ruszyliśmy.
-Wspaniale.- mruknęłam pod nosem, krzyżując ręce na piersiach.
Połowa drogi upłynęła mi na teatralnym dąsaniu się i ignorowaniu Portugalczyka. Nadal nie miałam pojęcia gdzie jedziemy, a nie mogłam się zapytać, bo przecież się do niego nie odzywałam! 
Pokonywaliśmy kolejne kilometry. Niebo zaczęło w końcu ciemnieć. Wtedy coś zaczęło mi świtać…
-Zaraz, zaraz…- zmarszczyłam brwi, przyglądając się znajomym ulicom.- Czy to nie są przedmieścia Madrytu?
-Brawo! Teraz już wiesz gdzie cię zabieram!- krzyknął z nieukrywanym entuzjazmem Ronaldo.
-Zostałam… Uprowadzona!- pokiwałam bezradnie głową.- Znowu… Tym razem też knujesz coś z Ramosem?- spojrzałam na niego, przybierając ironiczny wyraz twarzy.
Portugalczyk odpowiedział mi śmiechem.- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.

* * *

No i dowiedziałam się. Będąc w chyba największej willi, jaką w życiu widziałam.
-Po naszej ostatniej randce na Bernabeu postanowiłem pokazać ci mój dom.- wyszczerzył się Portugalczyk.
-Słucham?- spojrzałam na niego tępo.- To nie była randka.

Samo oprowadzenie mnie po domu zajęło Crisowi pół godziny. Budynek był olbrzymi, trzypiętrowy. Miał mnóstwo pięknie urządzonych pokojów. Był cudowny. Zastanawiało mnie tylko jedno.
-Co ja tu w ogóle robię?
-Pomyślałem, że fajnie będzie spędzić ze sobą kilka dni…- uśmiechnął się.- Ale tak… Po przyjacielsku!- dodał przerażony, widząc moją minę. Już dobrze wiedział z czym wiąże się zdenerwowanie mnie.
-Kilka dni…? Chcę wrócić do domu!- oburzyłam się.
-Zostań tu przynajmniej do jutra…
-A trening? I Gabi? Przecież ona o niczym nie wie!- krzyczałam.
-Tu się mylisz, wszystkiego dopilnowałem.- puścił oczko.
Usiadłam zrezygnowana na kanapie w salonie.- Okej, zostanę.- oznajmiłam po chwili namysłu.- Ale tylko do jutra!
-Dziękuję!- CR7  objął mnie uradowany.

Jak spędziliśmy resztę tego dnia? O dziwo… Było miło… Nie kłóciliśmy się. To znaczy Cristiano po prostu ignorował moje humorki. Zauważyłam nawet, że ograniczył swoje odzywki, starał się, by nie powiedzieć kilku słów za dużo.
Oglądaliśmy głupie filmy, śmiejąc się przy tym do łez, graliśmy w jakieś planszówki, w których najczęściej to ja triumfowałam, co bardzo irytowało Ronaldo i niekiedy ciężko mu było tłumić w sobie zdenerwowanie. Wieczorem zrobiliśmy sobie kolację, by skonsumować ją przy kolejnym filmie. Tym razem zgodnie wybraliśmy horror. No tak, tylko tego wtedy brakowało. Nie dość, że nie będę spała w swoim domu, to jeszcze nie usnę ze strachu!
-To nie jest dobry pomysł, Cris.- pokiwałam głową, spoglądając na ekran ogromnego telewizora.
-Nie panikuj, obronię cię przed każdym psychopatą, który pojawi się tej nocy w moim domu.- Portugalczyk wybuchł śmiechem.- Po prostu nie bierz tego na poważnie.- pocałował mnie w czubek głowy.
Przez moje ciało przeszły dreszcze, tego się kompletnie nie spodziewałam. Zaczęłam analizować wydarzenie sprzed kilku sekund. Przyjacielski gest, czy może coś więcej? Myśli w mojej głowie kłębiły się z prędkością światła.
Nim się obejrzałam, ramię Cristiano wygodnie spoczywało już na moich barkach. Czułam się coraz gorzej. Myślałam tylko o Tello.  O jego oczach, uśmiechu, wspominałam naszą rozmowę. Byłam już pewna, że jestem w nim zakochana. W Cristianie, nie w Cristiano. Cóż za zbieżność imion!
Chciałabym wiedzieć, co myśli Ronaldo. Czego ode mnie oczekuje? Że rzucę mu się w ramiona i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Nic do niego nie czułam, za to on do mnie… Skomplikowałam sprawę. Mogłam tu nie przyjeżdżać. Jak mogłam się zgodzić na noc u Crisa?!
Film trwał w najlepsze. Starałam się skupić tylko na nim, ale Portugalczyk mi na to nie pozwalał. Właściwie nie on, tylko intensywny zapach jego perfum, który mnie hipnotyzował. Zaciągałam się nim, aż w końcu zachciało mi się spać.
-Coś nie tak?- spytał mój towarzysz, czując, jak moja głowa bezwładnie ląduje na jego ramieniu.
Nie doczekał się odpowiedzi, po prostu nie miałam już siły nawet na jakikolwiek ruch. Poczułam tylko, jak Ronaldo mnie podniósł (zachowując się przy tym najdelikatniej jak tylko potrafił), zaniósł mnie na górę do swojej sypialni, położył na łóżku i okrył moje ciało ciepłą kołdrą. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
-Cris…- mruknęłam pod nosem.- Zostań…
Mężczyzna bez słowa cofnął się i usiadł na podłodze, obok łóżka.
W mojej głowie była tylko jedna myśl: „Co ja zrobiłam?”. Po co kazałam mu zostać? Przecież jeszcze kilkanaście minut temu chciałam od niego uciec… To było silniejsze ode mnie. Ale właściwie co? Uczucie do Cristiano? Czy jest sens, by dłużej sobie wmawiać, że nic do niego nie czuję? Przecież to oszukiwanie samej siebie. On jest wspaniały. Ma w sobie coś, co pociągało mnie od samego początku naszej znajomości, co starałam się ukryć. Przed Gabrielą, Ronaldo, przed samą sobą.
A Tello? Dlaczego kocham dwóch mężczyzn jednocześnie? To wszystko zaczyna wymykać mi się spod kontroli.
Uniosłam delikatnie powieki. Zobaczyłam Portugalczyka drzemiącego na skraju łóżka. Skupiłam się na miarowym unoszeniu i opadaniu jego klatki piersiowej. Jego ciało było idealne w każdym calu.
Coraz ciężej było mi ukryć moje uczucia. To chore. Muszę stąd uciec, zanim zrobię coś głupiego. Ale przecież jest… 2 nad ranem… Wszystko przeciwko mnie. W sumie ucieczka to nie byłby dobry pomysł. W życiu nie wyszłabym przecież na ulicę w środku nocy w zupełnie obcym miejscu! Po obmyśleniu sytuacji, w której się znajdowałam, kompletnie opadłam z sił i zasnęłam.

* * *

-Cholera, już jedenasta!- krzyczałam, błądząc po ogromnym domu Ronaldo.- Dlaczego mnie nie obudziłeś?!- spojrzałam z wyrzutem na Portugalczyka krzątającego się po kuchni.
-Spałaś tak słodko… Nie miałem serca cię budzić.- puścił oczko.
-Serio?- spojrzałam na niego, unosząc brwi.- Teraz za karę musisz odwieźć mnie do domu.
-To dla mnie przyjemność!
Poszłam na górę do pokoju, w którym spędziłam ostatnią noc. Nie miałam ze sobą niczego, co mogłabym spakować, więc w zasadzie mogłam wyjeżdżać z Madrytu w trybie natychmiastowym. Nagle jednak zauważyłam coś, obok czego nie potrafiłam przejść obojętnie. Był to widok miasta, którego wczoraj nie miałam okazji zobaczyć, ze względu na późną porę. Wyszłam na balkon, po czym oparłam się o jego barierkę. Stolica Hiszpanii wyglądała cudownie. Zakochałam się w Madrycie, już kiedy pierwszy raz się tutaj pojawiłam, a teraz… Teraz utwierdziłam się w przekonaniu, że warto oddać serce temu miastu. Mnóstwo okazałych budowli, placów, pięknych ulic, a nad tym wszystkim nieskazitelne błękitne niebo. Każdy szczegół miasta tworzył idealną całość.
-Aż szkoda stąd wyjeżdżać, co?- szepnął mi do ucha Cristiano, na co zareagowałam przeraźliwym piskiem.
-Mógłbyś mnie łaskawie nie straszyć?!
Piłkarz odpowiedział mi donośnym śmiechem. Po chwili uspokoił się, opadł podobnie jak ja na barierkę, westchnął i skierował wzrok na panoramę Madrytu, uśmiechając się co jakiś czas mimowolnie.
-Opowiedz o sobie.- Portugalczyk w końcu zdecydował się przerwać krępującą ciszę.
-Nie bardzo wiem co konkretnie chcesz wiedzieć, ale…- wzięłam głęboki oddech.- No więc, na imię mam Laura, jestem pół Polką, pół Hiszpanką (mój ojciec pochodzi z Sewilli), mam prawie dwadzieścia lat, znalazłam się tutaj właściwie całkiem przypadkiem…
-Masz kogoś?- przerwał mi, patrząc w ziemię.
-Nie.- odpowiedziałam, na co delikatnie się uśmiechnął.- Nigdy nie miałam chłopaka. Wielu mi się podobało, ale wszystko kończyło się na…- wzruszyłam ramionami.- Przyjaźni.
-Dlaczego?- zapytał, wyraźnie zaintrygowany.
-To proste: albo moja miłość nie była odwzajemniona, albo po prostu traciliśmy kontakt, albo nie czułam nic wyjątkowego…- pokiwałam głową w geście bezradności.
Ronaldo spojrzał na mnie niepewnie.- Mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie?- przygryzł wargę.
-Jeśli już rozmawiamy o wszystkim…
-Jesteś teraz zakochana?
Zastanowiłam się chwilę. Czułam coś do dwóch mężczyzn. Jednym z nich był właśnie on, ale przecież się nie przyznam!- Tak.- odparłam po chwili półszeptem. I wtedy zadzwonił mój telefon. To, co usłyszałam na zawsze odmieniło moje życie…
 __________________________
No to tak: wiem, że namieszałam z Cristiano i Cristianem, ale wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.:D Cierpliwości, kochane! :) 

W związku z tym, że odczuwam niesamowitą pustkę po zakończeniu "Siempre en el Camp Nou", rozpoczynam kolejne opowiadanie. Jest jednak jeden problem. O jakiej drużynie pisać? Postanowiłam zdać się na Was. Pomożecie? :)