niedziela, 7 lipca 2013

Epilog

ROK PÓŹNIEJ

Finał Ligi Mistrzów. Stadion Wembley, wypełniony po brzegi kibicami FC Barcelony i Bayernu Monachium, wrze. Okrzykom pełnym radości nie było końca. Ludzie wiwatowali, wspierali swoje ukochane drużyny całym sercem. A ja, drobna brunetka, siedziałam nisko na trybunach w zupełnej ciszy i wewnętrznym spokoju. Wyczekiwałam wyjścia na boisko moich ulubieńców, wśród których był On, Cristian.
W końcu się doczekałam. Piłkarze  pojawiali się na murawie, dumnie, jeden za drugim w dwóch rządkach krocząc przed siebie, by chwilę później zatrzymać się przed kibicami i rozpocząć to jakże uroczyste wydarzenie.
Kiedy wrzawa na trybunach na chwilę ustała, odśpiewano hymn UEFA, po czym można było zacząć mecz, w którym rozstrzygnie się, kto zostanie mistrzem Europy. I tak oto sędzia rozpoczął gwizdkiem spotkanie między FC Barceloną i Bayernem Monachium.
 Piłka przez dłuższy czas utrzymywała się po stronie Bawarczyków, którzy jednak długo nie potrafili przebić się przez obronę Blaugrany, która na początku grała niepewnie, starając się nie opuszczać własnej połowy, jednak po upływie trzydziestu minut atakowała coraz odważniej.
Nie mogłam usiedzieć na moim miejscu, więc stałam z zaciśniętymi pięściami, modląc się, by mecz skończył się wynikiem pomyślnym dla Blaugrany. Los chciał jednak inaczej. Tuż przed gwizdkiem oznaczającym koniec pierwszej połowy spotkania, Mario Gomez bezlitośnie wpakował piłkę do bramki Valdesa, który był bez szans obrony tego kapitalnego strzału.
Piłkarze Barcy schodzili do szatni z opuszczonymi głowami, natomiast Bawarczycy – przepełnieni dumą i radością.
Te piętnaście minut przerwy okropnie mi się dłużyły. Usiadłam na plastikowym krzesełku i z nerwów zaczęłam obgryzać paznokcie. Koszulka, którą miałam na sobie przypomniała mi jednak, że przed nimi jeszcze druga połowa, a to jest FC Barcelona, która w każdej chwili potrafi odmienić losy meczu.
45 minut drugiej połowy były zupełnie innym zjawiskiem, niż początek meczu. Piłkarze Dumy Katalonii grali tak, jakby w czasie przerwy Tito Vilanova ich zaczarował, dodał im mocy, zmotywował… Wtedy uświadomiłam sobie, jak ogromny wpływ ma na nich ten mężczyzna.
Magiczna forma FC Barcelony została potwierdzona bramką w 68. minucie. Strzelcem był oczywiście Leo Messi, po asyście Andresa Iniesty. Część trybun ubrana na granatowo – bordowo oszalała z radości. W przypływie fali euforii przytuliłam nawet jakiegoś zupełnie obcego mężczyznę!
Tak oto wynik 1:1 utrzymywał się aż do 87. minuty. Piłka wpadła pod Nogi Tello, który rozejrzał się tylko po boisku i ruszył w kierunku bramki rywala, nie widząc w pobliżu nikogo, komu mógłby podać futbolówkę. Koledzy z drużyny dopiero wybiegali na pozycje. Cristian z łatwością omijał kolejnych graczy Bayernu. Moje serce biło szybciej z każdym jego krokiem. Cris wpadł w pole karne, sprytnie przeszedł obronę i… Pokonał Neuera! 2:1! Koniec meczu! Sztab szkoleniowy na czele z trenerem, piłkarze rezerwowi, medycy, wszyscy wybiegli na murawę, by razem z drużyną cieszyć się triumfem. Ja, razem z tysiącami innych kibiców FCB skakałam z radości, nie mogłam uwierzyć, że w końcu wygrali Ligę Mistrzów, po siedmiu latach… I pokonali wielki Bayern, który w zeszłym roku ich rozgromił…
Rozpierała mnie duma. Cris, mój chłopak, strzelił decydującego gola. Wyszukałam go wzrokiem wśród  tłumu. On też szukał mnie. Pomachałam mu. Wtedy Tello gestem pokazał, żebym przyszła na boisko. Przez chwilę się wahałam, ale pomyślałam, że czemu miałabym mu nie towarzyszyć w tak ważnej chwili…? Zbiegłam więc najszybciej jak potrafiłam na murawę i rzuciłam się na jego szyję. Cristian pocałował mnie namiętnie, co wywołało jeszcze większą euforię. Wśród fotografów i piłkarzy, którzy nam klaskali. Teraz jednak najważniejszy był puchar, który gracze Blaugrany mieli za chwilę wznieść. To było dla mnie niesamowite przeżycie, móc uczestniczyć w tak wspaniałym, magicznym wydarzeniu.
Nagle przede mną stanął Xavi, wręczając mi opaskę kapitana. Szeroko się uśmiechał, ale nic nie mówił. Skinął tylko głową, bym założyła ją na ramię. Tak też zrobiłam. To oznaczało, że ja będę musiała unieść puchar.
Kilka minut później starszy, siwy mężczyzna zawołał nas na specjalnie przygotowany podest, na którym stanęła cała drużyna, ze mną na czele. Z pomocą Cristiana i Leo wzniosłam puchar Ligi Mistrzów, wykrzykując „Visca el Barca”. Oczy wszystkich obecnych były zwrócone na mnie. Czułam się tak bardzo wyjątkowo…

* * *

-Kochanie, obudź się, za chwilę lądujemy.- wyszeptał mi do ucha Cris.
Powoli otworzyłam oczy. Oślepił mnie blask promieni słonecznych. A więc byliśmy już w Barcelonie! Tak bardzo za nią tęskniłam… Angielski klimat zdecydowanie nie jest dla mnie. Choć tam mieszkałam, nie przetrwałabym tam dłużej, niż tamten rok. W Katalonii było zupełnie inaczej. Upalne dni i równie ciepłe noce, gorące morze, niesamowite widoki cieszące się zainteresowaniem turystów… Jednym słowem, tutaj jest mi najlepiej.
Pomijając to wszystko, mam tu również dla kogo żyć. Cristian jest moim tlenem. Jest kimś, kto sprawia, że świat staje się piękny.

Wylądowaliśmy. Dawno nie widziałam tak zatłoczonego lotniska El Prat! Samoloty się wymieniały; Jeden lądował, od razu za nim startował kolejny. Nie ma co się dziwić, był maj, turyści rozpoczynali swoje wczasy.
Najszybciej jak to było możliwe, wydostaliśmy się z lotniska całą ekipą. Na szczęście nikt nie zaginął wśród tłumów i od razu, bez komplikacji, mogliśmy wyjechać klubowym autokarem na Camp Nou, skąd każdy kierował się do własnych domów, by odpocząć po ciężkim meczu.
-Jestem wykończona…- jęknęłam, opierając się o ramię Tello, kiedy wracaliśmy taksówką do naszego mieszkania.
-Rozumiem, nabiegałaś się, strzeliłaś gola, a na koniec jeszcze wzniosłaś puchar! Podziwiam cię!- Cris zachichotał, za co zarobił w ramię.
-Kibicowałam wam całym sercem… I gardłem, które teraz niesamowicie boli!- krzyknęłam z udawanym wyrzutem.- Wariowałam z radości! Ale… Poniekąd masz rację. Miałam jeszcze siłę unieść puchar.- powiedziałam z dumą.
-I utrzymać na ramieniu opaskę kapitana.- dodał Cristian, wybuchając śmiechem.
Obdarowałam chłopaka piorunującym spojrzeniem, skrzyżowałam ręce na piersiach i tak oto resztę drogi do domu przebyliśmy w ciszy.
Kiedy w końcu dotarliśmy do willi, szybko zabraliśmy bagaże i z impetem wpadliśmy do środka. Tello rzucił walizki w kąt, chwycił moją dłoń i pobiegliśmy na piętro, do sypialni, gdzie nawet się nie przebierając, wskoczyliśmy do łóżka i w momencie zasnęliśmy.

* * *

Rano do Cristiana zadzwonił Tito z wiadomością, że wieczorem odbędzie się zabawa, jak powiedział, „w nagrodę za puchar”. Dziwne. Vilanova nie miał w zwyczaju organizowania imprez… Uważał, że za bardzo rozpieszcza tym swoich piłkarzy. Ale przecież nie powinniśmy narzekać, w końcu druga taka okazja może nadarzyć się dopiero za kilka miesięcy!
Po tym, jak Cris przekazał mi tę nowinę, wstałam z łóżka i przetarłam oczy. Nie było już tak rano – wybiła dwunasta…
Zerwałam się na równe nogi i pomknęłam do łazienki w celu wzięcia chłodnego prysznica na pobudzenie. Tello został jeszcze w łóżku. On nie potrzebował dużo czasu na przygotowanie się.
Impreza miała zacząć się o godzinie osiemnastej w lokalu wynajętym przez Tito, gdzieś w centrum miasta.
Po prysznicu wysuszyłam i ułożyłam włosy, następnie pomalowałam paznokcie u rąk i stóp. Później zabrałam się za szukanie odpowiedniej kreacji.
-Klasycznie czy z pazurem?- zwróciłam się do Cristiana.
-Zdecydowanie opcja numer dwa.- poruszył brwiami, uśmiechając się zawadiacko. Pewnie dlatego, że stałam przed nim w samej bieliźnie…
Po kilkunastominutowych poszukiwaniach znalazłam sukienkę, która na dzisiejszy wieczór nadawała się idealnie. Była to tak zwana „Mała czarna”. Miała wcięcie, które odsłaniało całe plecy, a na ramiączkach przymocowane były ćwieki, co dodawało jej drapieżnego stylu. Do kreacji dobrałam buty na wysokiej szpilce w kolorze czarnym z czerwonymi podeszwami. Pozostał makijaż. Postawiłam na dość mocne podkreślenie moich ciemnych oczu, używając eyelinera. Po kilku próbach udało mi się zrobić ładne kreski. Zewnętrzne kąciki powiek uwydatniłam dodatkowo czarnym cieniem, co powiększyło wizualnie oczy. Usta pomalowałam na kolor głęboko czerwony. Na policzki nałożyłam puder. Wszystko razem dawało dokładnie taki efekt, jaki chciałam.
-Wyglądasz wspaniale.- rzekł Cris, widząc mnie w pełnej okazałości.
-Dziękuję, kochanie.- pocałowałam go w policzek, zostawiając na nim ślad szminki. Ledwo powstrzymałam śmiech, o niczym mu nie powiedziałam.
Zorientował się dopiero po tym jak wszedł do łazienki po swoje perfumy.- Laura!- krzyknął, a ja wybuchłam śmiechem.
W końcu zszedł z góry, z już czystym policzkiem. Cris w eleganckim garniturze wyglądał niczym grecki bóg. Idealnie się prezentował.
-Chodźmy więc królować na parkiecie, partnerko.- powiedział, chwytając moją dłoń.

* * *

Na miejscu byliśmy 15 minut po godzinie osiemnastej, czyli spóźniliśmy się jak na gwiazdy tego wieczoru przystało.
-Już myślałem, że nie dotrzecie!- krzyknął Dani Alves na powitanie.
Przywitaliśmy się ze wszystkimi. Brakowało jeszcze tylko Gerarda Pique i Shakiry, jednak i oni pojawili się kilka minut po nas.
-Imprezę czas zacząć!- krzyknął entuzjastycznie Tito, pojawiając się na sali.
Na jego „komendę” wszyscy wparowali na parkiet. Tańcom nie było końca. Głównie bawiliśmy się wspólnie, ciesząc się swoim towarzystwem. Wieczór mijał w naprawdę przyjemnej atmosferze. Zwykle cichy, spokojny Vilanova, co chwilę porywał do tańca partnerki swoich piłkarzy, zadziwiając wszystkich swoimi umiejętnościami na parkiecie.
-No, no, panie trenerze! Nie spodziewałem się tego!- zaśmiał się Leo.
-Trochę nas zawstydziłeś…- dodał Cristian, co żeńskie grono skwitowało śmiechem, a dumny z siebie Tito bawił się w najlepsze.
W końcu było mi dane zatańczyć z Crisem, który ciągle był porywany przez Antonellę, Shakirę czy Daniellę. Pierwszy raz tego wieczoru, pierwszy raz, odkąd jesteśmy razem. Objął mnie w talii, ja zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęliśmy kołysać się w rytm wolnej piosenki, którą właśnie grała orkiestra.  W tym momencie nie liczyło się nic wokół. Byliśmy tylko ja i on, na środku sali tanecznej, połączeni objęciem. Wtedy poczułam, jak bardzo jest mi bliski. Jakbyśmy byli jedną duszą w dwóch ciałach. Położyłam głowę na jego ramieniu i w pełni oddałam się temu uczuciu. Pragnęłam, by ten taniec trwał wiecznie. Zatraciłam się w zapachu perfum Cristiana, nie zważając na to, że orkiestra gra już którąś z kolei piosenkę.
-Zasnęłaś?- szepnął mi do ucha Tello, śmiejąc się cicho.
-Zepsułeś atmosferę.- powiedziałam z udawanym wyrzutem.
Akurat grana była dość szybka piosenka, dlatego Cristian chwycił moje dłonie i zaczęliśmy wirować w jej rytm, starając się utrzymać tempo. Po chwili jednak straciliśmy siły, więc postanowiliśmy pójść napić się czegoś. Usiedliśmy przy stole, na którym było mnóstwo jedzenia i dobrze znanego mi już wina Iniesty. Wypiliśmy z Crisem po lampce czerwonego wina, po czym rozpoczęliśmy rozmowę z siedzącym obok Leo i Davidem.
Po upływie niecałej godziny, towarzystwo w lokalu było mocno wstawione. Każdy bawił się coraz lepiej, pijąc coraz więcej.
W mojej głowie również działy się cuda. Uciążliwy szum nie dawał mi spokoju. Alkohol coraz mocniej dawał się we znaki.
-Laura, wszystko gra?- spytał Tello, który też nie czuł się zbyt dobrze.
-Jedźmy do domu…- wydukałam.
Oboje wykazaliśmy się głupotą i nieodpowiedzialnością, nie dzwoniąc po taksówkę. Wpadłam na „świetny” pomysł, bym to ja prowadziła. Zapewniłam Cristiana, że dam radę, dlatego się zgodził, niewiele myśląc.
Jechaliśmy powoli, ale było ciemno, nie świeciło się żadne światło. Drogę widziałam tylko dzięki lampom samochodowym, które jednak pomagały mi w niewielkim stopniu, bowiem nisko nad ziemią unosiła się gęsta mgła, niesamowicie utrudniająca widoczność.
-Czemu akurat teraz…?- zdenerwowałam się.
Spojrzałam na Crisa, który od kilku minut próbował zapiąć pasy, co kiepsko mu wychodziło.
Nie zwróciłam uwagi na zakręt. Spróbowałam jeszcze szybko skręcić. Nie zdążyłam. Uderzyliśmy w ogromne drzewo o grubym pniu. Później była już tylko ciemność.

* * *

-Może mieć problemy z pamięcią. Do tego ma jeszcze złamaną nogę i wstrząs mózgu. Zagości u nas jeszcze przez dobre dwa tygodnie…- słyszałam gruby męski głos i towarzyszący mu nieznośny szum. Delikatnie uniosłam powieki. Oślepił mnie blask ogromnej lampy, zmarszczyłam brwi.
-Laura!- najwyraźniej przykuło to czyjąś uwagę. Ktoś głaskał mnie właśnie po policzku i szeptał coś do ucha, ale nic nie zrozumiałam.
-Miał pan dużo szczęścia, panie Tello.- znów odezwał się mężczyzna o grubym głosie. Tello? Dziwne nazwisko, raczej nie polskie.- Dziewczyna powoli będzie odzyskiwać przytomność. Teraz już będzie lepiej.- zapewnił.
-Dziękuję za pomoc.- powiedział inny męski głos. Wydawał się znajomy…
-Nie ma za co, to moja praca.- odpowiedział, a chwilę później usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
Ktoś jednak nadal był w... właściwie gdzie?
Postanowiłam podjąć kolejną próbę otworzenia oczu w celu zorientowania się w terenie. Uniosłam więc powieki. Lampa była już wyłączona. Rozejrzałam się. Pomieszczenie wyglądało jak typowa szpitalna sala. Ale co ja tu robię? Czemu mam na nodze gips? Nie pamiętam, żeby coś mi się stało. Złapałam się za owiniętą bandażem głowę. Widocznie musiało stać się coś poważnego. Wtedy zauważyłam, że stoi nade mną jakiś młody chłopak, którego twarz wydawała się bardzo znajoma... Obserwował mnie, jego oczy były wypełnione łzami. Widziałam w nich troskę. Uśmiechał się delikatnie, ale nic nie mówił.
Patrzyłam na niego z ufnością, mimo że nie do końca wiedziałam, kim jest.- Co się stało?- spytałam szeptem.
Uklęknął przy łóżku, po czym chwycił moją dłoń.- Kochanie, my… Mieliśmy poważny wypadek.- z trudem wypowiedział te słowa.- Ale wszystko już jest w porządku!- dodał, ocierając łzy.
„Kochanie”… Czyli coś musi nas łączyć.- Jesteśmy małżeństwem?- zapytałam, co wywołało u niego kolejną falę łez, jednak na chwilę na jego twarzy zagościł również uśmiech.
-Nie.- odpowiedział.- Jeszcze…- dodał półszeptem.
Cały ten dzień upłynął na przywracaniu mi pamięci. Przypomniałam sobie, że od jakiegoś czasu mieszkam w Hiszpanii, a wcześniej mieszkałam w Anglii. Uwielbiam piłkę nożną, a moim ulubionym klubem jest FC Barcelona, w której na pozycji napastnika gra Cristian Tello, mój chłopak, który właśnie usilnie starał się przypomnieć mi wszystko.
-Wczoraj była impreza po wygranym finale Ligi Mistrzów. Byliśmy pijani, źle się poczułaś, dlatego pojechaliśmy do domu. Ty prowadziłaś…- Tello krzywił się, opowiadając to.
-Byłam nawalona, a ty dałeś mi prowadzić?- spytałam, unosząc brwi.
-Twierdziłaś, że dasz radę…- opuścił głowę.- Boże, to moja wina…
Uniosłam jego podbródek.- Przestań.- spojrzałam w jego czy.- Gdyby nie ja, teraz pewnie nie chciałoby nam się wstać z łóżka z powodu silnego kaca.- zaśmiałam się krótko, wspierając się na łokciach, jednak szybko zrezygnowałam. Ból dał się we znaki. Syknęłam cicho.
-Wszystko w porządku?- zapytał Cristian.
Kiwnęłam twierdząco głową, po czym pogłaskałam go po policzku, patrząc w jego brązowe tęczówki. Wszystko powoli zaczynało wracać. To, jak pierwszy raz rozmawialiśmy pod stadionem, jak nieśmiało na siebie zerkaliśmy… Pierwszy pocałunek… I pierwszy taniec, podczas którego uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham.
-Cris, ja chcę stąd wyjść…- ma mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Nie lubiłam szpitali.
-Też bym chciał, żebyś wróciła już do domu. Lekarz powiedział, że spędzisz tu jeszcze dwa tygodnie.- oznajmił, niezbyt szczęśliwy.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Dani Alves z bukietem kwiatów, a za nim po kolei do sali wchodzili piłkarze FC Barcelony. Każdy z nich przyniósł bukiety moich ulubionych kwiatów – czerwonych róż. Widok zawodników Blaugrany bardzo mnie ucieszył. Ich obecność zmniejszyła ból. Ich radosne twarze, wesołe oczy, które właśnie na mnie patrzyły, dodawały sił. Oni poprawili humor nawet Cristianowi, za co byłam im bardzo wdzięczna. Chłopcy towarzyszyli mi przez cały wieczór, rozśmieszając mnie przeróżnymi wygłupami. Chcieli zostać jeszcze dłużej, jednak do akcji wkroczyła pielęgniarka, która ogłosiła, że czas wizyt się skończył. Mimo błagań, piłkarze musieli opuścić pomieszczenie, tylko Cris mógł zostać. Pożegnaliśmy się więc i wyszli z sali, w której momentalnie zapadła cisza.
Spojrzałam na Tello, który cały czas trzymał mnie za rękę.

-Nie pozwolę ci zniknąć w ciemności.- wyszeptał, składając pocałunek na mojej dłoni…

Pan Abidal żegna się z Wami w moim imieniu :D

A więc to już koniec. Zaczynając tego bloga, planowałam więcej rozdziałów, zdołałam jednak napisać tylko 10... Cóż, nie wytrzymałam długo, ta historia zaczęła mnie po prostu męczyć. Nie kończę jednak przygody z pisaniem - mam jeszcze 2 blogi. Zupełnie nowy, o Oscarze dos Santosie w roli głównej, rozpocznę już niedługo :) 
Pragnę serdecznie podziękować każdemu z osobna za czytanie mojego opowiadania. Za każdy komentarz, każdą uwagę, dzięki której uczyłam się poprawnie pisać. Dziękuję Wam z całego serca :) 
No, to chyba tyle. 
Yours,
-Cule de FCB
P.S.: Na końcu jest "Nie pozwolę ci zniknąć w ciemności." Dlaczego? Ponieważ tytuł bloga to "I won't let you fade into darkness" = nie pozwolę ci zniknąć w ciemności. Tak tylko piszę, dla pewności, jakby ktoś nie zwrócił na to uwagi :D 

niedziela, 30 czerwca 2013

9 - To niesamowite, ile uczuć mieści się w jednym pocałunku.

Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Uczucie staje się jednak coraz silniejsze. Z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Gdy nie ma jej w pobliżu – odczuwasz niesamowitą pustkę. W takich chwilach jesteś gotów na wszystko, by być blisko niej. By dać jej szczęście i bezpieczeństwo. Być głównym powodem jej uśmiechu. By czuła się przy tobie wyjątkowo.




Właśnie zaczęłam nowy rozdział. Do listy głównych bohaterów w moim życiu dołączył Cristian. Mój chłopak. Pierwszy i ostatni, czuję to. Kocham go bezgranicznie i jestem pewna, że on czuje to samo. Darzę go wyjątkowym uczuciem, jeszcze nigdy w życiu nie czułam się przy kimś tak dobrze.
Powoli zwlekłam się z łóżka, wybrałam ubrania na dzisiaj (było wręcz duszno z gorąca, więc wyciągnęłam z szafy coś luźnego), po czym poszłam się wykąpać. Po porannej toalecie zeszłam na dół, w poszukiwaniu Cristiana. Choć może wczorajszy wieczór mi się przyśnił? Nie, przecież jestem w jego domu! Swoją drogą, chłopak ma gust. Jeśli urządzał to wszystko sam, to muszę go pochwalić.
-Tello?- weszłam do kuchni, gdzie również go nie było.- Cóż, pewnie jeszcze śpi. I wtedy zobaczyłam na blacie kuchennym małą karteczkę zaadresowaną do mnie.- „Jestem na treningu, wrócę około 12.”- przeczytałam na głos, po czym spojrzałam na zegarek. Była już 1230. Załamałam się faktem, że przespałam już pierwszą część dnia, a zwykle tego nie robię.
Nagle w drzwiach mieszkania pojawił się Cris z zawieszoną na ramieniu torbą treningową. W dłoni trzymał reklamówkę z niezidentyfikowaną zawartością.
-Co tam masz?- zapytałam z nieukrywaną ciekawością.
-Też się cieszę, że cię widzę.- odparł ironicznie, śmiejąc się.
Podbiegłam do niego i zrehabilitowałam się, całując go w usta. Uwielbiałam ten słodki smak.- Cześć, kochanie.- poruszyłam brwiami.
-No, teraz lepiej.
Wzięłam od niego torebkę foliową, w środku były moje ulubione ciastka przekładane kremem.
-Wracając z treningu, wpadłem do cukierni, nie mogłem się powstrzymać jak je zobaczyłem.- uśmiechnął się szeroko.
-Kocham je!- krzyknęłam entuzjastycznie, pochłaniając jedno ciastko po drugim.
-Mam wrażenie, że czujesz do nich coś więcej, niż do mnie.- stwierdził Tello, załamując się teatralnie.
A ja znów odegrałam scenkę czułości. Usiadłam na jego kolanach, zaczęłam głaskać jego policzek, by w końcu wpić się zachłannie w jego usta. Trwaliśmy w pocałunku kilka minut, kiedy do domu wszedł Gerard Pique.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-Mógłbyś łaskawie pukać przed wejściem?- zapytał Cris z wyrzutem.
W tej sytuacji, obrońca Barcelony wyszedł, zapukał do drzwi i ponownie pojawił się w korytarzu.- Może być?- zaśmiał się serdecznie.
-Co cię do nas sprowadza?- Tello ponownie skierował pytanie do Pique.
-„Do nas”? A więc to już tak oficjalnie…?- defensor Blaugrany poruszył brwiami.
-Tak!- odpowiedziałam, uśmiechając się.
-Cieszę się więc waszym szczęściem.- puścił oczko w moją stronę.- Ale, do rzeczy. Shakira robi dzisiaj imprezę dla wszystkich piłkarzy z zespołu – skierował wzrok na Cristiana.- I ich partnerek.- spojrzał na mnie.- Mam nadzieję, że zaszczycicie nas swoją obecnością.
Wymieniliśmy się spojrzeniami. Widziałam po Tello, że nie był tym bardzo zachwycony, ale pomyślałam, że właściwie czemu mielibyśmy nie iść? W końcu poznam całą ekipę z Camp Nou!
-Jasne, że przyjdziemy.

* * *

-Laura!- krzyknęła Gabriela po tym, jak wpadła do domu, nie pukając nawet do drzwi.- Przyprowadziłam ci gościa.- oznajmiła, ciężko dysząc, po czym gestem pokazała owemu tajemniczemu gościowi, by wszedł do mieszkania Tello. A’propos Cristiana… Takiego zdezorientowanego nie widziałam go jeszcze nigdy. Był na mnie okropnie zły, ale dzielnie tłumił w sobie emocje. Cóż, im dłużej będzie to robił, tym bardziej mam przekichane. Jak ja się mu wytłumaczę? Okej, nie to jest teraz najważniejsze. Bardziej zaintrygowało mnie pojawienie się w naszym salonie dobrze już znanej mi postaci – Cristiano Ronaldo. Jak go zobaczyłam, miałam dokładnie taką samą minę jak mój chłopak. Szok mnie sparaliżował.
-Ale…- odezwałam się niepewnie.- Gabi, o co tutaj chodzi?!- spojrzałam na przyjaciółkę z wyrzutem.
Dziewczyna tak się śmiała, że musiała przytrzymywać się ramienia Tello, którego coraz bardziej ogarniała frustracja.
-Możemy wyjść na zewnątrz?- zapytał Ronaldo, czując się nieco pewniej.
-Ja… jasne.- wydukałam, przygryzając wargę. Posłałam Cristianowi porozumiewawcze spojrzenie i wyszłam razem ze skrzydłowym Realu Madryt przed dom.- Co cię do nas sprowadza?- spytałam, kiedy ruszyliśmy na krótki spacer.
-No bo ja…- zaczął półszeptem, po czym podrapał się nerwowo po czole.- Chciałem cię zobaczyć, dawno się nie widzieliśmy.
-Coś kręcisz.- zmrużyłam oczy.- Tylko po to pokonałeś tyle kilometrów z Madrytu do Barcelony?- zdziwiłam się.- Musi być jakiś… Bardziej konkretny powód.- ciągnęłam piłkarza za język, widząc, w jak niekomfortowej sytuacji się znajduje.
I wtedy Ronaldo zbliżył się do mnie na… niebezpieczną odległość. Położył dłoń na moim policzku, gładząc je palcami. Patrzył w moje oczy. Odgarnął niesforne kosmyki włosów spoczywające na moim czole. Nie widząc sprzeciwu z mojej strony, wziął głęboki oddech i… Złączył nasze usta w namiętnym, pełnym pożądania pocałunku. Błądząc językiem po moim podniebieniu przyprawiał mnie o dreszcze. Było mi tak przyjemnie, nie potrafiłam wykonać ruchu, odepchnąć go od siebie. W końcu jednak Cristiano odsunął się ode mnie delikatnie.
-Co my zrobiliśmy?- wyszeptałam, nie dowierzając. A właściwie, co ja zrobiłam? Uległam. I to z jaką łatwością. Wykazałam się wręcz niesamowitym egoizmem, ani na sekundę nie pomyślałam o Tello, o moim chłopaku, który pewnie czeka teraz na mnie w domu, denerwując się.
-Zakochaliśmy się w sobie.- powiedział Portugalczyk ze spokojem.- Nie wypieraj się, to nic nie da… Nie oszukuj samej siebie.- dodał, widząc moją minę.
Jeszcze chyba nigdy w życiu nie byłam tak zmieszana. Rozum mówił „Zostaw go tutaj, biegnij do Cristiana!”, a serce - „Nie uciekniesz przed tym uczuciem”. Miałam mętlik w głowie. Nagle wszystko wokół zaczęło wirować, a ja poczułam, jak powoli osuwam się na zimny, betonowy chodnik.

* * *

-Co jej się stało?!
-Sam chciałbym to wiedzieć…
Słyszałam szarpaninę, wyzwiska, ale wszystko zagłuszał nieprzyjemny szum. Otworzyłam oczy, co jakimś cudem zauważył Tello. Tym prostym ruchem chyba uratowałam życie Ronaldo. Mój chłopak miał minę, jakby chciał rozszarpać Portugalczyka.
-Kochanie, jak się czujesz?- zapytał z troską w głosie.- Pamiętasz coś?
Zastanowiłam się chwilę.- Jak przez mgłę…- odpowiedziałam, marszcząc brwi. Podparłam się na łokciach, jednak moment później znów opadłam bezwładnie na kanapę – moją głowę przeszył ostry ból.
-Może powinniśmy wezwać lekarza?- zaproponował CR7.
-Może po prostu powinieneś stąd wyjść.- burknął Tello.
-Masz rację.- stwierdził Cristiano.- Pójdę już. Laura, odezwę się za kilka dni.- rzucił na odchodne i wyszedł z mieszkania Hiszpana, trzaskając drzwiami.
-Tylko spróbuj.- wycedził przez zęby Cris. Kiedy stłumił już falę gniewu, pochylił się nade mną i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
I wtedy przypomniałam sobie wszystko. Znów zrobiło mi się niesamowicie słabo. Poczułam się okropnie, całą winę wzięłam na siebie. Co z tego, że to Ronaldo mnie pocałował? Gdybym tego nie chciała, do niczego by nie doszło. Tymczasem ja… pragnęłam tego pocałunku.
-Cristian, ja…- zaczęłam drżącym głosem.
Uciszył mnie kolejnym pocałunkiem, przez co sumienie dręczyło mnie coraz bardziej.
-Cris, proszę!
-Nic nie mów.- pogłaskał mnie po głowie.
-Tello, ja muszę… Muszę przespać się dzisiaj u Gabi.- oznajmiłam, co bardzo go zszokowało. A ja, bez bardziej konkretnych informacji wyszłam z domu, pozostawiając piłkarza samego, wsiadłam do auta i odjechałam.
Kilkanaście minut później byłam już pod drzwiami mieszkania Gabrieli. Gdy przyjaciółka mnie w nich zobaczyła, przeraziła się. Stałam bowiem zapłakana, po moich policzkach spływały czarne od tuszu do rzęs strużki łez. Hiszpanka bez dłuższej chwili zastanowienia wciągnęła mnie do mieszkania.
-Co on ci zrobił?! Odkąd wróciłaś ze spaceru z Ronaldo…
-Pocałował mnie!- krzyknęłam, nie owijając w bawełnę.
-Słucham?- po wyrazie twarzy Gabi stwierdziłam, że dziewczyna miała cichą nadzieję, że się przesłyszała.
-Całował mnie… A ja.. Nie zareagowałam.- wyszlochałam.- Tak mi głupio, nie mam pojęcia co robić…
-Powiedziałaś Cristianowi?
-Nie.
-Zrób to, zanim dowie się z telewizji, albo przeczyta w gazecie.- Poleciła mi przyjaciółka.
-Masz rację. Ale jak ja mam mu to powiedzieć?!
-Najlepiej krótko, zwięźle i na temat.- poradziła.- I jak najszybciej!- dodała, widząc jak zrezygnowana opadam na kanapę.
-Powiedziałam Tello, że śpię u ciebie, nigdzie się stąd nie ruszam!- podkuliłam nogi, schowałam twarz w dłonie i oddałam się ciemnej otchłani rozpaczy.
-Nie ma mowy. Wracasz do Crisa i wszystko mu wyjaśniasz.- powiedziała Gabi stanowczym tonem.- Już, teraz!- siłą podniosła mnie z kanapy i wypchnęła za drzwi mieszkania.- Będę pilnować, czy odjechałaś. I pamiętaj, wierzę w ciebie!- rzuciła i zamknęła drzwi.
Cóż, nie było wyjścia. Wsiadłam więc w samochód, który bez pozwolenia pożyczyłam od Tello i ruszyłam w stronę jego domu.

* * *

-Jednak wróciłaś!- piłkarz powitał mnie mocnym uściskiem, jakbyśmy nie widzieli się co najmniej 5 lat.
-Cristian, muszę ci coś powiedzieć.- zaczęłam.
-Porozmawiajmy jutro, nie masz jeszcze dość wrażeń na dziś?- zaśmiał się gorzko.
-Możesz mi nie przerywać?- zdenerwowałam się.- To ważne.
-Okej, chodźmy do salonu.- Tello złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Poczułam przyjemny dreszcz, który przeszedł przez moje ciało. Kąciki moich ust uniosły się delikatnie.
-No więc, o co chodzi?- zapytał zatroskany Cris, udając znającego się na rzeczy psychologa.
-To trudniejsze niż myślałam.- mruknęłam pod nosem.- Jesteśmy razem, więc muszę być wobec ciebie szczera.- westchnęłam ciężko.- Całowałam się z Ronaldo.
-Co?!- piłkarz podskoczył jak oparzony, łapiąc się za głowę.- Wiedziałem, że ten dupek coś kombinuje!
-Zaczekaj, daj mi to wyjaśnić. Nie wyciągaj pochopnych wniosków!- mówiłam przez łzy.
Dałam mu się uspokoić. Po kilku minutach krążenia po pokoju, usiadł obok mnie.- Wytłumacz mi wszystko od początku.- przełknął głośno ślinę.
I rozpoczęłam opowieść. Widziałam, że każde moje słowo sprawiało mu coraz większy ból, starałam się więc jak tylko mogłam, by streścić dzisiejsze wydarzenie.- Nie reagowałam. Uległam. Przepraszam.- ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo zraniłam mojego chłopaka, który z dnia na dzień, z godziny na godzinę kochał mnie coraz bardziej, a ja… Ja wbiłam mu nóż w plecy.
-Cristian, wybacz mi, proszę.- szlochałam.- Kocham cię.
Piłkarz nie patrzył mi w oczy. Skierował wzrok na nieokreślony punkt gdzieś w oddali, zamarł. Nie miałam pojęcia co robić, nie zastanawiając się jednak dłużej,  zbliżyłam się i przytuliłam go, po czym rozpłakałam się jak mała dziewczynka, której zabrano lalkę.
-Przepraszam…- nie mogłam dłużej patrzeć na to, jak Tello cierpi. Nie zasługiwał na to.
Piłkarz milczał. Cisza jaka zapanowała w zwykle pałającym radością domu zaczynała być nieprzyjemna, wręcz bolesna. Głaskałam napastnika FC Barcelony co kilka minut po policzku, by się rozluźnił, on jednak cały czas siedział wyprostowany, skupiony na jednym punkcie.
-Kocham cię i nie chcę cię stracić.- w końcu się odezwał.- Jeśli będę musiał o ciebie walczyć, zrobię wszystko, żeby wygrać. Utrata tak bliskiej osoby byłaby moją życiową porażką. Ale teraz… Muszę to sobie poukładać.- zakończył i wstał z kanapy, po czym ruszył wolnym krokiem w stronę sypialni. Ja położyłam się na sofie. Nie chciałam mu przeszkadzać. Zależało mi na tym, by wszystko dokładnie  przemyślał.
Po dobrych kilkunastu minutach analizowania wszystkiego, co dzisiaj przeżyłam, oddałam się objęciom Morfeusza.
Rano obudziłam się w już znanym mi miejscu – w wygodnym łożu w naszej sypialni. Mój ukochany musiał więc przenieść mnie w środku nocy. Odwróciłam się. Tak jak myślałam, obok mnie słodko spał Cristian.  Nie miałam serca go budzić, więc zwlekłam się z łóżka najciszej jak potrafiłam. Moja „misja” się jednak nie powiodła – Tello złapał mnie za rękę kiedy wykonywałam już ostatni ruch.
-Gdzie się wybierasz?- zapytał, nie puszczając mojej ręki.
Odwróciłam się w jego stronę. Uśmiechał się. Czyżby wszystko mi wybaczył?
-Wyczuwam dobry humor.- puściłam mu oczko.
-Owszem!- krzyknął z entuzjazmem, po czym przeciągnął się, ziewając.
-Tego się nie spodziewałam.- wydukałam nieśmiało.
-Myślałaś, że przywitam cię rano jakąś armią terrorystów, która „grzecznie” poprosi cię o opuszczenie mojego domu?- piłkarz zaśmiał się ironicznie. Widząc twierdzące kiwanie głową z mojej strony, dodał: - Później musiałbym wzywać ich po to, by cię tu z powrotem ściągnęli!- przyciągnął mnie do siebie.
Runęłam wprost na niego. Bałam się, że może połamałam mu żebra, ale przecież Tello jest twardy. Spojrzałam w jego oczy. Brązowe iskierki radośnie skakały, jakby cieszyły się na mój widok. Nasze usta dzieliła odległość kilku centymetrów. Czułam już na wargach jego ciepły oddech. Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę. Przymknęłam powieki i pocałowałam go tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Pocałunek ten przepełniony był pożądaniem, pasją, zachłannością, a nawet tęsknotą. To niesamowite, ile uczuć mieści się w jednym pocałunku.

-Przemyślałem to wszystko.- powiedział Cris, kiedy zakończyliśmy „scenę czułości”.- Doszedłem do wniosku, że takie sytuacje wzmacniają więzi. Ale tylko w przypadku, kiedy kocha się swoją drugą połówkę naprawdę mocno, łamiąc wszelkie granice. Kiedy czuje się, że dla ukochanej osoby można zrobić wszystko. Ja właśnie to czuję. Ze zdwojoną siłą...
________________________
Witam! :) Chcę Was tylko poinformować, że napiszę jeszcze tylko epilog. Nie potrafię już dłużej ciągnąć tego opowiadania, kompletnie nie mam na nie pomysłu. Wszystkie moje myśli są skupione na historii o A. Sanchezie, dlatego postanowiłam, że po prostu zakończę tego bloga i skupię się tylko na http://estar-9-contigo.blogspot.com/...
Przepraszam, wymiękłam, rezygnuję. Mam nadzieję, że moje drugie opowiadanie podoba się Wam na tyle, że warto je kontynuować. :) 
Udanych wakacji! :) 


piątek, 31 maja 2013

8 - Czytasz mi w myślach?



 Gabriela krzyczała chaotycznie do słuchawki. Z jej wypowiedzi zrozumiałam tylko jedno, ale chyba najważniejsze zdanie: Cristian miał wypadek samochodowy, jest w szpitalu. Te słowa dotarły do mnie dopiero po kilkunastu sekundach. Przez chwilę nie potrafiłam złapać oddechu, straciłam kontakt z rzeczywistością.
-Laura, do cholery, co jest?!- Ronaldo szarpał mnie za ramiona rozpaczliwie. Patrzył na mnie wyraźnie przerażony, a ja robiłam się coraz bledsza.
-Tello jest w szpitalu.- wyszeptałam, patrząc w bliżej nieokreślony punkt.- Miał wypadek.- przełknęłam głośno ślinę.
Portugalczyk nie mówił już nic więcej. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Ledwo potrafiłam przebierać nogami.
Po chwili byliśmy już w samochodzie piłkarza, który właśnie nerwowo przekręcał kluczyk w stacyjce. Kiedy udało mu się odpalić silnik, ruszyliśmy z piskiem opon. A później? Później nic już nie pamiętam... To wszystko dlatego, że z powodu nerwów nic do mnie nie docierało.

* * *

W końcu dotarliśmy do szpitala, w którym znajdował się Cristian. Właściwie byłam tam sama… Nie wiem, co się stało z Ronaldo, ale w tamtym momencie skupiłam się tylko na tym, by znaleźć salę, w której leży Tello. Po krótkiej wymianie zdań z pielęgniarką napotkaną w recepcji szpitala, pobiegłam do wskazanego pomieszczenia na drugim piętrze. Niestety nie zostałam wpuszczona do pokoju. Lekarz powiedział, że wszelkie wizyty nie są teraz wskazane i mogą jedynie zaszkodzić poszkodowanemu. Mężczyzna nie powiedział mi nawet co się konkretnie wydarzyło, dlatego gdy tylko zniknął za drzwiami sąsiedniej sali, po prostu weszłam do pomieszczenia, w którym leżał Cristian, pozostając niezauważona przez nikogo z personelu.
Na palcach, najciszej jak potrafiłam, podeszłam do łóżka. Cristian spał. Na twarzy nie miał żadnych obrażeń. Tylko tyle mogłam ocenić, bowiem reszta ciała przykryta była kołdrą. Dziękowałam Bogu, że wypadek nie był poważny. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby coś mu się stało…
-Czemu tak na mnie patrzysz?- usłyszałam szept. Na początku myślałam, że po prostu się przesłyszałam, ale kiedy spojrzałam na twarz Crisa, ten rzeczywiście już nie spał, a nawet uśmiechał się delikatnie!
Automatycznie do moich oczu napłynęły łzy.- Cieszę się, że żyjesz.- odpowiedziałam.
-Nie jest tak źle, jak wyglądało. Czuję się dobrze.- zapewnił.- A ja się cieszę, że jesteś teraz ze mną.- oznajmił, po czym syknął cicho i zamknął oczy.
-Coś nie tak?- zmarszczyłam brwi. Zauważyłam, że klatka piersiowa piłkarza przestała się unosić. Moje ciało momentalnie ogarnął paraliż.- Tello!- już miałam wybiegać z pomieszczenia w celu zawołania lekarza, kiedy za plecami usłyszałam śmiech chłopaka.
-Żartowałem!- krzyknął zadowolony z siebie.
Odwróciłam się, krzyżując ręce na piersiach.- To wcale nie było śmieszne, kretynie.- burknęłam.
Resztę tego dnia spędziłam razem z Crisem w szpitalu. Rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się, aż w końcu odwiedził nas lekarz, który kilka godzin temu nie pozwolił mi wejść do tego pomieszczenia. Cóż, obyło się bez „wojny” po tym, jak w mojej obronie stanął Tello, mówiąc, że beze mnie by tutaj nie wytrzymał. Doktor przyniósł nam dobrą wiadomość: wszystko poszło sprawnie i Cristian już dziś mógł opuścić szpital. Opuściliśmy więc jak najszybciej budynek i zaczęliśmy zastanawiać się, czym możemy wrócić do domu. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież przyjechałam tutaj z Ronaldo i nie mam pojęcia gdzie on teraz jest. Wyjęłam telefon z kieszeni, zobaczyłam wiadomość, której nadawcą był Portugalczyk.

Wracam do Madrytu. Pamiętasz naszą rozmowę o tym, czy jesteś zakochana? Już wiem, kto jest tym szczęściarzem. Jak się spotkamy, pogratuluję mu. Cieszę się z Twojego szczęścia, Tello, mimo że jest moim rywalem, jest dobrym chłopakiem. Zasługuje na Ciebie.
Kocham Cię, pragnę Twojego szczęścia. Mam nadzieję, że on nigdy Cię nie skrzywdzi.
Nie zapomnij o mnie, CR7. – przeczytałam w myślach, roniąc jednocześnie łzy. Właśnie dostałam potwierdzenie moich nocnych przemyśleń. Cristiano naprawdę mnie kochał. I wiedział, że jestem zakochana, ale skąd wiedział o Tello? Cóż, najwidoczniej moja reakcja na telefon Gabi wystarczyła, by stwierdzić, ile ten chłopak dla mnie znaczy. A znaczy naprawdę bardzo wiele. Jest moim słońcem w pochmurne dni, głównym powodem uśmiechu, ma w sobie coś wyjątkowego, coś, czego nie ma nikt inny.
-Zamówiłem…- Cris przerwał, odwracając się w moją stronę.- …Taksówkę… Co jest?- zapytał, widząc moje wilgotne policzki, których nie zdążyłam wytrzeć.
-Nic.- mruknęłam pod nosem.
-Daj spokój, przecież widzę.- przytulił mnie. I wtedy poczułam się… wyjątkowo. Wyobraziłam sobie, że jesteśmy jedynymi ludźmi na całej planecie. W tamtym momencie istniał dla mnie tylko on.
Obejmowałam Cristiana, jednocześnie po raz kolejny czytając wiadomość od Ronaldo. Zraniłam go. Portugalczyk cierpi teraz przeze mnie, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Mogę… Ale… Nie chcę. Przecież to byłoby głupie, gdybym była z nim na siłę. Teraz już wiem, że uczucie do niego jest niczym w porównaniu do tego, co czuję do Tello. Czas zapomnieć o Ronaldo. To był krótki, choć wspaniały epizod w moim życiu. Czas skupić się na relacjach z Hiszpanem, bo to jego tak naprawdę kocham. Czas wyjawić mu swoje uczucia. Muszę tylko znaleźć odpowiedni moment…
Staliśmy wtuleni w siebie przed budynkiem szpitalnym, dopóki nie przyjechała zamówiona przez Crisa taksówka, którą dojechaliśmy pod mój dom.
-Dziękuję za dzisiaj.- powiedział Tello na odchodne, uśmiechając się przy tym słodko.
Odpowiedziałam mu pocałunkiem  w policzek i wysiadłam z auta, machając Cristianowi aż do momentu, kiedy samochód zniknął za zakrętem.

* * *

Weszłam do domu po cichu, chcąc przestraszyć Gabi. Przyjęłam dość dziwną formę powitania przyjaciółki, z którą nie widziałam się przez ostatnie dwa dni…
Zakradłam się do jej pokoju. Gabrieli tam nie było. Przyszedł czas na kuchnię, gdzie również jej nie znalazłam. W końcu zaczęłam skradać się do salonu, kiedy dziewczyna wyskoczyła zza drzwi do łazienki, niesamowicie mnie tym przerażając.
-Hej, to ja miałam przestraszyć ciebie!- krzyknęłam z udawanym wyrzutem.
-Nie potrafisz zachowywać się cicho.- zauważyła.- A poza tym, widziałam jak całowałaś Tello w policzek!- podskoczyła z radości.- Zastanawia mnie tylko jedno. Wyjechałaś z Ronaldo, a wróciłaś z Cristianem?- Gabi zmarszczyła brwi.
-To przez ten wypadek.- westchnęłam, przygryzając wargę. Pomyślałam „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.”
-Musisz opowiedzieć mi wszystko od początku.- powiedziała stanowczo moja przyjaciółka.- Co się działo w Madrycie?
Usiadłyśmy więc na kanapie w salonie i zaczęłam dokładnie przedstawiać Gabrieli historię ostatniego weekendu. Począwszy od wieczoru z Cristiano, a skończywszy na popołudniu spędzonym w szpitalu.
-I właśnie wtedy doznałam olśnienia.- uśmiechnęłam się mimowolnie, wspominając moment, kiedy zobaczyłam Tello w szpitalu.
-Jakie to romantyczne…- podsumowała Gabi.- Ale dlaczego nie pojechałaś do niego?!
-Hej, zwolnij trochę!- zaśmiałam się serdecznie.- Wszystko w swoim czasie.
-Powinnaś już działać.- powiedziała pewnym tonem.- Będzie z was piękna para…- rozmarzyła się.
-A ty i Nicolas?
-Łatwo przyszło, łatwo poszło.- pokręciła głową.- To palant.
-Wydawał się miły.- na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.- Widzisz? Właśnie dlatego muszę jeszcze zaczekać. Musimy się lepiej poznać.
-Może masz rację…

* * *

-Cristian… Jesteś wspaniałym chłopakiem, chciałabym powiedzieć ci… Że… Jesteś dla mnie naprawdę ważny.- przygryzłam wargę. Gabi patrzyła na mnie jak na idiotkę. Właśnie odbywała się próba. Próba przed tym ważnym dla mnie dniem, w którym to powiem piłkarzowi pewne ważne zdanie. Przyjęłyśmy, że moja przyjaciółka będzie grała rolę Tello.
-To było… Tragiczne.- pokręciła głową.- Jeżeli nie wiesz co powiedzieć przy mnie, to… Może nagraj mu wiadomość.- zaśmiała się.
-Dam radę.

* * *

Za chwilę miał przyjechać po mnie Cristian. Zaledwie kilkanaście minut temu zadzwonił z wręcz rozkazem, bym przygotowała się jak najszybciej i czekała na niego przed domem. Nic więcej nie chciał mi powiedzieć, więc po prostu wykonałam jego polecenie i z niecierpliwością wyczekiwałam piłkarza. Już po chwili zauważyłam jego czarne Audi, wyłaniające się zza zakrętu.
-Coś się stało?- zapytałam zdezorientowana, wsiadając do samochodu.
Tello ruszył z piskiem opon, uśmiechając się tajemniczo. Nie mówił nic.
-Uzyskam jakąś odpowiedź…?
Cris dalej milczał, co zaczynało mnie irytować.
-Tello, do cholery!
Nadal nic… Jechaliśmy więc w ciszy całą drogę. Podróż trwała nieco ponad dwadzieścia minut, więc nie zdążyła mi się nawet znudzić. Siedzenie bez słowa obok Cristiana wcale nie było tak krępujące jak myślałam.
W końcu młody napastnik FC Barcelony zatrzymał swój pojazd. Wysiedliśmy. Znajdowaliśmy się na jednej z katalońskich plaż. Było wspaniale… Widok zapierał mi dech w piersiach. Słońce, które leniwie chowało się za horyzontem nadawało wieczorowi uroku. Morze było spokojnie, fale morskie cicho szumiały, obijając się o skały. Bezchmurne niebo przybierało coraz ciemniejszy kolor, a nieznośny jeszcze kilkanaście minut temu wiatr ustał.
Cristian prowadził mnie za rękę wzdłuż brzegu plaży. Czułam się niesamowicie wyjątkowo w jego towarzystwie. Wyobrażałam sobie, że jesteśmy jedynymi ludźmi na Ziemi, istniejemy tylko my, tylko dla siebie nawzajem. Zachowywaliśmy się jak para. Rozmawialiśmy swobodnie, śmialiśmy się jak małe dzieci. Wtedy uświadomiłam sobie, że wiemy o sobie już chyba wszystko. Poznaliśmy się na tyle dobrze, że bez zastanowienia mogę wyjawić mu mój najskrytszy sekret. Ufam mu bezgranicznie, jestem tego pewna. Pomyślałam, że nie mogę dłużej czekać. Muszę powiedzieć mu, co tak naprawdę czuję. Muszę rozwiać wszelkie wątpliwości, nie zważając na to, co będzie później.
-Już wiesz dlaczego tak się spieszyłem?- zapytał, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem.
-Nie mam pojęcia.- pokiwałam głową.
-Popatrz tam.- wskazał palcem na horyzont. Słońca już prawie nie było widać.- Chciałem pokazać ci ten wspaniały widok. Gdybym mógł, spędzałbym tutaj cały swój czas i postanowiłem, że... Miło będzie spędzić tutaj czas właśnie z tobą.- spuścił wzrok.
Zatrzymałam się, stając naprzeciwko chłopaka. Teraz, albo nigdy.
-Cris…
Tello spojrzał w moje oczy, cały czas trzymając mnie za rękę. Staliśmy tak wpatrzeni w siebie na tle zachodzącego słońca dobre pięć minut, zanim zdołałam coś z siebie wykrztusić.
-No więc…- przygryzłam wargę. Kompletnie nie potrafiłam skleić zdania, a przecież wszystko miałam już „wyćwiczone”!
I wtedy Cristian przejął inicjatywę. Nic nie powiedział, ale zrobił coś, czego się nie spodziewałam, przynajmniej na tamtą chwilę. Tak, pocałował mnie. A właściwie wpił się w moje usta z niesamowitą zachłannością, która po chwili dała upust nieśmiałości. Piłkarz odsunął się ode mnie delikatnie, ale nasze usta wciąż znajdowały się kilka centymetrów od siebie. Spojrzałam w jego oczy. Byłam już zupełnie pewna swoich uczuć. Ten pocałunek był czymś w stylu umowy, na mocy której każda ze stron staje się odpowiedzialna za serce drugiego. Bez zastanowienia odwzajemniłam jego pocałunek, przygryzając co jakiś czas jego dolną wargę, na co za każdym razem reagował uśmiechem. Wplotłam palce w jego włosy, on z kolei położył dłoń na mojej talii, a drugą głaskał mój policzek. Czułam się cudownie. Tak, jak jeszcze nigdy w życiu.
Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, oboje nie mogliśmy złapać tchu. To było coś niesamowitego. Cristian znów się do mnie zbliżył, ale tym razem tylko po to, by mnie przytulić. I staliśmy tak, ciesząc się sobą i obserwując morze, które wraz ze słońcem układało się do snu, aż do momentu, kiedy zrobiło się zupełnie ciemno. Drogę oświecała nam wtedy tylko latarnia morska, za której chaotycznymi ruchami światła staraliśmy się podążać.
W końcu udało nam się dotrzeć do samochodu Crisa, który właśnie się ze mnie śmiał, bo po drodze przez plażę zgubiłam buta. Mnie to nawet odpowiadało, bo Tello zdjął mi później drugiego buta i niósł mnie aż do auta. Wsiedliśmy do czarnego Audi i ruszyliśmy przed siebie. Nie chciałam wracać do domu. Nie chciałam rozstawać się z Cristianem ani na minutę.
-Może dzisiaj prześpisz się u mnie?- piłkarz zapytał nieśmiało, patrząc to na mnie, to na drogę.
Czytasz mi w myślach? - pomyślałam.- Szczerze mówiąc, miałam taki zamiar.- zaśmiałam się.- A jeśli nie masz nic przeciwko…- przygryzłam wargę.
Kąciki jego ust momentalnie powędrowały ku górze, a jego twarz oblał rumieniec.

* * *

Wchodziliśmy do domu Tello tak nieudolnie, że stłukliśmy chyba wszystko, co napotkaliśmy na swojej drodze. Wszystko tylko dlatego, że nie poruszaliśmy się tak, jak robią to normalni ludzie. Wyglądało to mniej więcej tak: ja, zwieszona na szyi piłkarza całowałam go zachłannie, a on podtrzymywał mnie w talii i prowadził… chyba sam nie wiedział dokąd. W końcu wylądowałam na… blacie kuchennym? Tak, po chwilowej obserwacji stwierdziłam, że jesteśmy w kuchni. Cris składał pocałunki na moich ustach, policzkach i szyi, ja natomiast splotłam nogi na jego biodrach.
Nagle Cristian odsunął się ode mnie.- A więc oficjalnie jesteśmy parą?- wyszeptał, uśmiechając się.
Pokiwałam twierdząco głową, a Tello znów chciał wpić się w moje usta, ale mu na to nie pozwoliłam.- Zaczekaj. Chcę ci coś powiedzieć.- zsunęłam się z blatu kuchennego i zbliżyłam się do chłopaka na taką odległość, by móc go objąć, ale również patrzeć w jego oczy.- „Dzień dobry kochanie”. To zdanie chcę słyszeć z twoich ust codziennie. Chcę oglądać twoją zaspaną twarz zaraz po przebudzeniu. Jesteś tym, z którym chcę dzielić każdy moment, każdy szczegół mojego życia. Z dnia na dzień kocham cię coraz bardziej, choć do dziś się z tym ukrywałam.- spuściłam na chwilę wzrok.- Teraz wiem, że to był błąd. Stałeś się częścią, a nawet całością mnie. Kiedy nie było cię w pobliżu, wyobrażałam sobie twój piękny uśmiech, twoje oczy, kiedy zerkałeś na mnie na stadionie. Chcę być głównym powodem twojego uśmiechu, chcę ciebie…- popatrzyłam w dół. Chwilę później czułam już jak Cris unosi delikatnie moją głowę. Iskierki w jego oczach skakały radośnie. Tello był niesamowicie skupiony, ale już nie spięty. Już wcale się nie krępował. Znów objął mnie w talii i chciał mnie pocałować, ale…
-To było dobre.- usłyszeliśmy męski głos. O framugę drzwi do kuchni opierał się nie kto inny, jak Alexis Sanchez.
-Co ty tu do cholery robisz?- syknął podenerwowany Cristian.
-W zasadzie to… nie wiem.- wzruszył ramionami.- Thiago i Alves zostawili mnie tutaj.
-Aż się boję wiedzieć, co znowu kombinujecie.- powiedział Tello, na co zareagowałam śmiechem.
Reszta tego wieczoru wyglądała następująco: Cris musiał odwieźć Sancheza do domu, a kiedy wrócił, ja spałam już na kanapie w salonie. Przebudziłam się, kiedy piłkarz wnosił mnie na górę, jednak gdy tylko poczułam pod sobą niesamowicie wygodny materac, znów w momencie zmorzył mnie sen.
-Dobranoc, kochanie.- szepnął Tello, po czym ucałował czubek mojej głowy.

Cieszycie się z tego transferu? Ja baaardzo :)