Odebrałam już któreś z kolei połączenie od Victora.
Dzwonił tylko po to, żeby zapytać, co robię i co zamierzam robić później. Z
jednej strony to było miłe, cieszyłam się, że mój kolega z Madrytu stara się
utrzymywać kontakt, ale… Wszystko ma swoje granice. Podczas jednej z kilkudziesięciu
rozmów ustaliliśmy, że wrócę do stolicy Hiszpanii na kilka dni w odwiedziny do
ciotki, no i oczywiście z zamiarem spotkania się z Victorem! Stęskniłam się za
nim, choć nie widzieliśmy się dopiero jakiś tydzień…
Pakując najpotrzebniejsze rzeczy, słuchałam jak zwykle
rozgadanej Gabrieli.
-Trenerowi się to nie spodoba, ostrzegam!
-Przestań, nie będzie mnie tylko na jednym meczu,
wszystko nadrobię!- starałam się ją uspokoić, a to nie było łatwe.
-I dwóch treningach… Mam pomysł!- uniosła ręce, jakby
doznała olśnienia.- Obiecaj, że będziesz tam biegać.- Gabi uniosła brew.
-Przysięgam!- położyłam dłoń na piersi.- Słowo
harcerza!
-Okej, teraz możesz jechać.- oznajmiła, uśmiechając się
szeroko.
-Dziękuję za pozwolenie!
*
* *
I znowu Madryt. Znów znajduję się na wrogim terenie,
który przecież tak polubiłam... Dziwne. Od zawsze marzyłam o tym, by mieszkać w
Barcelonie, a teraz… Stolica Hiszpanii działa na mnie jak magnes. To miasto
zauroczyło mnie swoimi wspaniałymi widokami. Malowniczość Madrytu i ciepło
bijące od jego mieszkańców było wspaniałe. Chyba coś ze mną nie tak. Gdzie ta
wielka fanka Blaugrany, marząca o spędzeniu reszty życia w Barcelonie?! Ona
musi wrócić. Ale najpierw, przez najbliższe trzy dni zajmie się czymś zupełnie
przeciwnym…
Szłam jedną z ulic Madrytu, nie patrząc przed siebie,
kiedy nagle ktoś trącił mnie ramieniem z taką siłą, że się przewróciłam.
-Hej, uważaj!- spojrzałam w górę, unosząc brwi.- O
Boże.
Jakby ktoś powiedział, że spotkam dzisiaj tego
mężczyznę, wybuchłabym drwiącym śmiechem. A jednak! Stał nade mną Sergio Ramos,
gwiazda Realu! Pospiesznie podniosłam się z ziemi.
-Ale to ty nie patrzyłaś na drogę.- oznajmił ze
spokojem. Na żywo był jeszcze bardziej przystojny! Co z tego, że patrzył na
mnie jak na idiotkę? Liczyło się to, że w ogóle się zatrzymał, a nie po prostu
sobie poszedł! Jego duże, brązowe oczy śledziły każdy mój ruch.- Poza tym, powinnaś
mi ustąpić.- dodał.
-Żartujesz sobie?- prychnęłam.
-Zaczekaj…- przygryzł wargę.- Powinno być: „czy pan
sobie ze mnie żartuje?”- uśmiechnął się łobuzersko, naciskając na słowo „pan”.
-Dowcipniś.- wywróciłam oczami.
-Owszem!
-Zakochany w sobie dowcipniś!- skrzyżowałam ręce na
piersiach.
-Podobam ci się. Chcesz mnie pocałować, chcesz, żebym
podpisał się na twoim pośladku, chcesz zdjąć dla mnie tę koszulkę.- Ramos
poruszył brwiami.
-Nie całuję pierwszego lepszego palanta napotkanego na
ulicy.- odparłam.- I nie zasługujesz na to, żebym ściągała dla ciebie barwy
ukochanego klubu.- uderzyłam go w ramię i poszłam przed siebie. Odgarnęłam
włosy tak, by napis na koszulce był widoczny. Zapomniałam jednak, że mam
napisane na plecach „Laura 10”, nie „Messi 10”…
-Ej, Laura, zaczekaj!- krzyknął Sergio.
Zatrzymałam się, ale nie odwróciłam w jego stronę.
Usłyszałam kroki. Co robić? Uciekać? Nie, nie pokażę
mu, że się go boję! Wzięłam głęboki oddech. Po chwili defensor Realu Madryt
stanął naprzeciwko mnie.
-A jednak, ciągnie cię do mnie.- szepnął zadowolony z
siebie.
-Masz coś jeszcze do dodania, czy mogę już sobie iść?-
zapytałam znudzona.- Mam cię dość. Już na samym początku! To chyba nie zbyt
dobrze o tobie świadczy.
-Fakt, źle zaczęliśmy. Jestem Sergio.- wyciągnął rękę w
moim kierunku.
-Laura.- uścisnęłam dłoń Ramosa. W tym momencie
mężczyzna przyciągnął mnie do siebie, podniósł, przełożył sobie moje ciało
przez ramię i ruszył przed siebie.- Co ty wyprawiasz?!- byłam przerażona, biłam
go po plecach, ale jego to nie ruszało. Krzyczałam wniebogłosy. Boże,
popołudnie, a w pobliżu nie było żywej duszy! On to musiał zaplanować!
Nieważne, że jeszcze parę minut temu nie wiedział, że istnieję, ale on tu na
mnie czekał!- Ramos, do cholery, puść mnie!
-Jak będziesz milsza.- usłyszałam triumfujący głos
piłkarza.
Prychnęłam.- Chyba śnisz!- po krótkim przemyśleniu
sytuacji, w której się znajduję, postanowiłam się jednak ugiąć.- No dobra.
Sergio. Uważam, że jesteś jednym z najlepszych, a na pewno najprzystojniejszych
defensorów na świecie.
-Masz rację.
Wywróciłam oczami.- Kretyn.- mruknęłam pod nosem.
-Słucham?- zapytał, śmiejąc się. W związku z tym, że
nie usłyszał odpowiedzi z mojej strony, wzmocnił uścisk, sprawiając mi przy tym
ból.
-Jeśli połamiesz mi nogi i przez ciebie nigdy nie
zagram, zabiję cię.
Ramos momentalnie się zatrzymał i postawił mnie z
powrotem na ziemi.- Jak to? Grasz? W co?- patrzył na mnie z błyskiem w oczach.
-W to samo co ty.- odparłam, krzyżując ręce na
piersiach.- Właśnie przed chwilą byś mi to uniemożliwił!- krzyknęłam z
wyrzutem.
-Przeestań, ty i piłka? Jesteś taka mała i… bezbronna…
Byle jaki faul mógłby przesądzić o twojej dalszej karierze, dziewczyno!-
westchnął.- W takim razie wyobrażam sobie, jak wygląda damska sekcja
Barcelony.- parsknął śmiechem.
-Zdziwiłbyś się.- odparłam ignorancko.- Mała i
bezbronna, powiadasz? Messi też nie jest wysoki. I co? Radzi sobie? Jest
najlepszym piłkarzem na świecie?- uśmiechnęłam się triumfująco.
-Powiedz mi jeszcze, że grasz tak samo jak on.-
prychnął.
-Oczywiście.
Ramos wybuchł donośnym śmiechem.- Prawie uwierzyłem w
tę całą bajeczkę!- znów mnie podniósł i zaczął nieść, nie miałam pojęcia gdzie.
-Ale to prawda! Przyjechałam tutaj na trzy dni, bo
polubiłam Madryt!- szturchnęłam go w ramię.- Miasto, nie klub.- dodałam, widząc
szeroki uśmiech na jego twarzy.
Piłkarz szedł ze mną na rękach przez jakieś piętnaście
minut. Był nieco zdenerwowany, bo przez ten czas nie odezwałam się ani słowem,
jedynie go biłam. Chyba nikt przede mną go tak nie poturbował.
Kiedy podróż mi się znudziła, zaczęłam się przeciągać,
trącając łokciem defensora Realu w nos.
-Cholera, jak będziemy na miejscu, nie będę się nad
tobą litował!- krzyknął oburzony.
-Zamknij się, bo obiję ci tę piękną buźkę jeszcze
bardziej!- zagroziłam.- A tak w ogóle, dowiem się, gdzie idziemy?
-Niespodzianka.- odparł tajemniczo.- Spodoba ci się.-
szepnął mi do ucha.
Poczułam, jak przez moje ciało przechodzi przyjemny
dreszcz. Nie odpowiedziałam. Schowałam twarz w dłonie, czując, że się rumienię,
a nie chciałam, żeby Ramos to zauważył. Nie dam mu tej satysfakcji!
W końcu dotarliśmy do celu. Sergio postawił mnie na
ziemi, obok siebie. Spojrzałam na niego. Piłkarz skinął głową na… dom mojej
ciotki.
-Już niedługo będzie mój…- uśmiechnął się szeroko.
-Co to ma do cholery znaczyć?- byłam zdezorientowana.-
Dwa małe pytania.
-Tak?- spojrzał na mnie.
-Jeden: jak to „twój”? Dwa: skąd wiesz, gdzie mieszka
moja rodzina?!
-Co? Jaka rodzina?- uniósł brwi.- Słyszałem, że
kobieta, która tu mieszka, wystawiła to cudo na sprzedaż. Ten dom podoba mi się
już od jakiegoś czasu, dlatego kiedy się o tym dowiedziałem, bez zastanowienia
złożyłem ofertę kupna.
-Tutaj mieszka siostra mojej mamy.- oznajmiłam drżącym
głosem. Dlaczego mi o niczym nie powiedziała?- Mam odebrać ten dom w spadku po
niej, także… masz złe źródło informacji i możesz sobie o nim pomarzyć!-
szturchnęłam go w żebra.
-I tak będzie mój!- odparł.- Jak twoja ciotka zobaczy
sześć zer w mojej ofercie, od razu odda mi ten dom i jeszcze mnie wycałuje!-
krzyknął triumfująco.
-Myślę, że pieniądze nie będą ją interesować. Ba,
jestem pewna! Jeśli powiedziała, że willa będzie należała do mnie, to tak się
stanie.- uśmiechnęłam się.- Nie rozumiem jednego. Dlaczego mnie tutaj
przyprowadziłeś? Byłam pewna, że niesiesz mnie do jakiegoś ciemnego bunkra, by
tam związać, wywieźć za granicę i sprzedać za kilka euro.
Ramos parsknął śmiechem.- Wziąłbym za ciebie
przynajmniej kilkaset! Podsunęłaś mi dobry pomysł…- znów mnie podniósł i
obezwładnił.
-Puść mnie, idioto, mam dość!- wrzasnęłam, wiercąc się.
-Spokojnie, żartowałem! Nie jestem psychopatą.
-Byłbyś nim, gdyby nie to, że mógłbyś narazić tym swoją
karierę, gwiazdo.- poczochrałam mu włosy.
-Układałem je godzinę!- krzyknął, upuszczając mnie, po
czym złapał się rozpaczliwie za głowę.
Upadkowi na
betonowy chodnik towarzyszył przerażający ból lewej ręki.- Auu, cholera,
mógłbyś być trochę bardziej delikatny i mną nie rzucać?!- zdenerwowałam się.
Wiedziałam, że kontuzja wiąże się z tym, że nie zagram przez najbliższy czas.-
Czy ja nie wspominałam, że jeśli mi coś zrobisz i nie będę mogła grać, to cię
zabiję?- spojrzałam na niego, nadal siedząc na ziemi.
-Moich włosów się nie dotyka.- oznajmił poważnym tonem.
-Dziękuję, że w porę mnie ostrzegłeś, matole.- pomasowałam
rękę w okolicach łokcia. Dopiero wtedy zobaczyłam, że jest spuchnięta.-
Zginiesz.- zmierzyłam go wzrokiem.
Ramos zlitował się nade mną i pomógł mi wstać.
Pokazałam mu opuchniętą rękę. Defensor Realu momentalnie zareagował, chyba
dobrze wiedział, co się stało. Nie dopytywałam się, błagałam Boga tylko o to,
żeby to nie było nic poważnego. Znów musiałam oddać się w ręce Sergio. Biegł,
trzymając mnie przez jakieś dziesięć minut. Byłam pod ogromnym wrażeniem, ale
nic mu nie powiedziałam. Przecież taka kondycja to nic nadzwyczajnego u
piłkarza!
Starając się utrzymać górną kończynę w wygodnej pozycji
nie zauważyłam, że Ramos się zatrzymał. Rozejrzałam się. Stałam na środku ogromnego
ogrodu przepełnionego kolorowymi kwiatami i krzewami. Mój towarzysz zniknął za
drzwiami wejściowymi okazałej, dwupiętrowej willi. Postanowiłam, że zostanę w
ogrodzie. Był piękny. Tak mnie zachwycił, że kompletnie zapomniałam o bólu. Położyłam
się na jasnozielonej, gęstej trawie, spoglądając na bezchmurne niebo. Po chwili
Sergio usiadł obok mnie. Posmarował moją rękę jakąś maścią na stłuczenia, po
czym owinął ją bandażem.
-Dziękuję.- szepnęłam, niechętnie przerywając błogą
ciszę.
-W zamian za to mogłabyś zdjąć tę okropną koszulkę? Nie
mogę tego znieść!- westchnął.
-Sam jesteś okropny.- pokazałam mu język.
-I tak wiem, że mnie pragniesz.- zamruczał, poruszając
brwiami.
-Chyba śnisz.- parsknęłam śmiechem.- Boże, co ja tu w
ogóle robię?- wzruszyłam ramionami.- Przyjechałam do Madrytu po to, żeby
odwiedzić ciotkę i kolegę, i… jeszcze do nich nie dotarłam, mimo tego, że
jestem tak blisko! Wszystko przez ciebie.
-Nie zobaczysz ich jeszcze przynajmniej do jutra…
wieczorem.- odparł.
-Czyli jednak zamkniesz mnie gdzieś w piwnicy?-
zapytałam zrezygnowana.
-Nie, mam dwuosobowe, wygodne łóżko.
Uderzyłam go. Znowu.- Chyba muszę ująć ci tej pewności
siebie.
Weszłam do domu piłkarza. Był przepiękny. Przestronny, rozświetlony…
Idealny. Z zachwytu otworzyłam szeroko oczy.- Cudowny.- wyrwało mi się.
-Zaczekaj, nie widziałaś jeszcze sypialni.- szepnął mi
do ucha Sergio.
-I nie zobaczę.- wypaliłam, odpychając go od siebie.-
Nie waż się mnie dotykać, kretynie.- zmierzyłam go wzrokiem.
-Lubię, kiedy mnie tak nazywasz.- zamruczał.
-Serio?- wybuchłam śmiechem.- Idiota!
-Tak też może być.
-Boże, czemu nie porwał mnie Messi, albo… ktokolwiek
inny?! Dlaczego akurat ty?!- krzyknęłam zrozpaczona.
Dalsza rozmowa z Ramosem nie miała żadnego sensu,
dlatego poszłam na górę w celu wzięcia zimnego prysznica. Musiałam się jakoś
odprężyć. Po krótkiej, odświeżającej kąpieli, postanowiłam się zdrzemnąć. Żeby
nie kusić piłkarza, nie wchodziłam do żadnej z sześciu sypialni. Położyłam się
na kanapie w salonie, która była zaskakująco wygodna, czego można się było
spodziewać po otaczających mnie luksusach.
Przekręcałam się z boku na bok, o śnie nie było mowy.
Nie potrafiłam zamknąć oczu, nie wiedząc, gdzie podziewa się Sergio. To mogłoby
być niebezpieczne. Wstałam więc, rozejrzałam się wokół. Mężczyzny nigdzie nie
było. Przeszukałam cały dom. W kuchni na stole leżała mała karteczka. Nie byłam
pewna, czy wiadomość została zaadresowana do mnie, ale postanowiłam ją przeczytać.
Z tego, co udało mi się rozszyfrować (pisał okropnie!),
chodziło o to, że…
-Już wiem!- krzyknęłam sama do siebie.- „Kochanie, wracam za dwie godziny –
trening.”- przeczytałam na głos. „Kochanie”?! Jak go dorwę… Ale zaraz. To
moja szansa na to, by się stąd wyrwać! Podbiegłam do drzwi frontowych, które
były zamknięte.- Cholera.- mruknęłam. Rozejrzałam się. Zidentyfikowałam drzwi
do ogrodu. Spróbowałam je otworzyć, nic z tego. Po wiązance przekleństw, które
wysypały się z moich ust, usiadłam na kanapie i czekałam.
*
* *
-Zgłupiałeś? Z Barcelony?!- usłyszałam cichy szept.
Nie wiedziałam, co się dzieje. Byłam pewna jednego:
Ramos nie jest sam, czyli dwóch idiotów myśli, że nadal śpię.
-To kwestia czasu, że przejdzie na „jasną stronę mocy”.
Przed treningiem pozamykałem wszystkie drzwi, żeby mi nie uciekła. Dzisiaj
zostanie tu na noc, jak dobrze pójdzie, to jutro też. W sobotę zabiorę ją na
nasz mecz, zobaczy, co to prawdziwy football.- tłumaczył Sergio.
Co za palant. Starałam się nie dać sprowokować do tego,
żeby wstać i im przyłożyć, a to nie było łatwe. Ja mu pokażę prawdziwą piłkę!
-Niezła jest. Zajmuję ją po tobie.- niezidentyfikowana
postać zaśmiała się krótko.
To już była przesada.- Dość tego!- zerwałam się na
równe nogi.- Wszystko słyszałam!
-Cwaniara.- mruknął Ramos.- No więc… Poznajcie się!
Laura, to jest…
-Wiem, kto to jest, idioto!- wrzeszczałam jak opętana.
Nie zwróciłam szczególnej uwagi na stojącego jak kołek obok mnie, zszokowanego
Cristiano Ronaldo, na widok którego zapewne niejedna dziewczyna by mdlała.
Skupiłam się tylko na Sergio, któremu właśnie groziłam.- Jeśli w tej chwili
mnie stąd nie wypuścisz, dzwonię na policję.- wyjęłam telefon z kieszeni, który
jednak po chwili został zwinnie przechwycony przez skrzydłowego Realu Madryt.
-Nic z tego, koleżanko.- Portugalczyk puścił oczko,
uśmiechając się szeroko.
-Oddaj mi to!- zbliżyłam się do niego. Wtedy CR7
podniósł rękę, w której miał moją komórkę na taką wysokość, że nie miałam szans
jej dosięgnąć.- Mamusia ci nie powiedziała, że czyjejś własności się tak
bezczelnie nie zabiera?- uniosłam brwi.
-A tobie nie wpoiła takiej wartości jak uprzejmość?-
zaśmiał się głośno.
-Wyobraź sobie, że nie.- skrzyżowałam ręce na
piersiach.- No już, oddaj mi ten telefon. Nie zadzwonię.- zapewniłam.- Tylko będę
krzyczeć.- mruknęłam pod nosem.
Ramos usiadł na kanapie, słuchając z zaciekawieniem
naszych dialogów.
-Nie macie prawa mnie tu przetrzymywać.- oznajmiłam.-
Za dwa dni muszę wracać do Barcelony.
-Po co? Źle ci tutaj?- zdziwił się Ronaldo.
-Tak!- krzyknęłam.- Mam dość tego miejsca! Przez was
zraziłam się do tego pięknego miasta… Co ja sobie myślałam?- złapałam się za
głowę.- Barcelona była moim celem, a ja wzięłam się za podbijanie Madrytu.
Głupia!
-Nie zaprzeczę.- odezwał się Ramos.- Jesteś kretynką, ale
masz w sobie coś… innego niż…
-Niż te, które porywałeś dotychczas?- uniosłam brwi.
-Dziewczyno, on jest walnięty, ale jeszcze nigdy nie
uprowadził przypadkowo poznanej osoby na ulicy!- Cristiano był nieco zagubiony.
Media kreują go na aroganckiego, pewnego siebie, a w tej sytuacji… nie potrafił
się odnaleźć.
Pokiwałam głową w geście bezradności.- A, zapomniałam o
czymś. Nie idę na żaden mecz Realu. Rozumiesz?!- skierowałam wzrok na Sergio,
który zareagował śmiechem.
-Nie masz wyjścia, kochanie.- puścił oczko.
-Przeginasz.- spróbowałam się powstrzymać, ale… nie
wytrzymałam. Rzuciłam się na leżącego na kanapie defensora Królewskich, bijąc
go pięściami po ramionach i brzuchu. Po chwili poczułam, jak dłonie Ronaldo
spoczywają w okolicach mojej talii. Momentalnie się odwróciłam.- Nie pozwalaj
sobie, gwiazdo!- pogroziłam palcem przed jego twarzą.- Myślisz, że możesz mieć
każdą? To się grubo mylisz!
-Tego akurat jestem pewien…- stwierdził.
-Masz coś jeszcze do powiedzenia?- wycedziłam przez
zęby.
-Ona sieje zniszczenie.- usłyszałam za plecami głos
lekko zmarnowanego Ramosa. Przesadziłam? Nie! Mogłam uderzyć jeszcze mocniej.
-Mam was dość.- odwróciłam się i poszłam w kierunku
schodów prowadzących na piętro olbrzymiego domu. Weszłam do pierwszego lepszego
pokoju, opadłam bezwładnie na łóżko i zastanawiałam się, co robić dalej. Nie
miałam z nikim kontaktu, bo nie udało mi się odzyskać telefonu. Wpakowałam się
nie na żarty. Już miałam zacząć rozpaczliwie płakać w poduszkę, kiedy do
pomieszczenia wszedł pewien zupełnie niespodziewany gość…
Uuu no proszę Laura porwana przez Ramosa xD Hahaha nie ładnie tak ludzi w domu zamykać :D Nie wiem czemu, ale wydaję mi się, że coś może z tego być xD Jestem ciekawa, kto wszedł do tego pokoju... Musiałaś przerywać w takim momencie?! Rozdział jest świetny i nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNie ma to jak porywanie dziewczyn z obozu wroga :D Dobry rozdzial. Momentami śmialam sie do rozpuku. Wybacz brak polskich znaków w niektórych miejscach ale dopiero zaczynam ogarniac nowy telefon.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak porywanie dziewczyn z obozu wroga :D Dobry rozdzial. Momentami śmialam sie do rozpuku. Wybacz brak polskich znaków w niektórych miejscach ale dopiero zaczynam ogarniac nowy telefon.
OdpowiedzUsuńNie no tego to ja się nie spodziewałam... porwana przez Ramosa?? :) Ciekawa jestem tylko co z tego może wyniknąć. ;p
OdpowiedzUsuńDlaczego skończyłaś w takim momencie... ja chce wiedzieć kto tam był ;)
Musisz wykazać się teraz nie lada cierpliwością! :P
UsuńPrzechwytywanie fanek? Boziu, mam nadzieję, że nie ma czegoś takiego w rzeczywistości ;p Ramos porywa Laurę, uhuhuhu ^^ to może się źle skoczyć. Zamknąć w domu to już jest perfidne chamstwo. Chociaż kto by nie chciał być porwanym przez Ramosa? ;> Kto wszedł do pokoju. W głowie mam już chyba miliony osób. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. To jest boskie.
OdpowiedzUsuńPs. Nie wiem, czy to pisałam, ale jak już to się powtórzę: Masz ogromny talent i piszesz cudnie. Aż chce się czytać takie opowiadania ;)
Pozdrawiam ;*
świetny rozdział nie moge się doczekać następnego kiedy możemy zobaczyć jakąś nowość ?
OdpowiedzUsuńJestem 2 rozdziały do przodu, więc planuję dodać kolejny w sobotę, 20 kwietnia :)
UsuńPozdrawiam! :)
ah, czemu Ramos nie porwał mnieee? :| hahahhahah, no dobra, już nie zrzędzę. ale przyznam, że takie zamykanie w domu to raczej miłe nie jest mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńtak sobie patrze... czyli następny rozdział już jutro? ^^ fuck yea xd
Zapraszam na nowość, już 20 rozdział!
OdpowiedzUsuńhttp://manutdlov.blogspot.com
Hahahaha :) swietny rozdzial :d
OdpowiedzUsuńJeszcze to porwanie.. ahww *___* Sergio <33
Mam tylko male pytanie, ona znala Sergia wczesniej? Bo nie ogarnelam =)
Nie, nie znała go :)
UsuńNo ja pierdole pięknie !
OdpowiedzUsuńNie dość że mnie nie informujesz o takich ważnych rzeczach ja nowy rozdział to jeszcze Ramosidło porywa Laurę no to pięknie , no to pięknie
http://hiszpanskieperypetie.blogspot.com/ nowość , zapraszam zawsze zapomnę
UsuńChyba się trochę pogubiłam xD Ale muszę przyznać, niezły zwrot akcji :D
OdpowiedzUsuńzapraszam na swojego bloga :))
http://delsuenoalarealidad.blogspot.com/