Szatnia. Wokół szum, śmiech dziewczyn z drużyny. W
mojej głowie było to samo: chaos. Zero racjonalnego myślenia. Siedziałam na
ławce postawionej przed moją szafką. Sama. Nie miałam ochoty na żadne rozmowy,
czułam się fatalnie. Jedyne, co chciałam zrobić to… uciec. Dołowałam się,
myślałam tylko o tym, że sobie nie poradzę. A byłam pewna, że moja pierwsza
wizyta na Camp Nou będzie wyglądać zupełnie inaczej. TAK! Pierwszy mecz będę
grała na stadionie mojego ukochanego klubu! Jeśli w ogóle uda mi się wyjść na murawę…
I zrobić krok. Za piętnaście minut miałyśmy wychodzić. Byłam świadoma tego, że
na trybunach siedzi i czeka na nas kilka tysięcy osób. Powoli ogarniał mnie
paraliż, nasilający się z każdą następną sekundą. Co robić…? Cóż, było już za
późno na jakiekolwiek zwody, musiałam wyjść i wygrać. Dostałam „rolę”
środkowego napastnika, co jest dla mnie zupełnie nową pozycją na boisku. Zawsze
pilnowałam lewego skrzydła… Trener nawet nie chciał słuchać, kiedy mu o tym
mówiłam. Podczas treningu na Mini Estadi od razu przydzielił mi miejsce do
wykańczania sytuacji podbramkowych. Pytanie tylko, czy moje nerwy to
wytrzymają? Cóż, patrząc na to, jak trzęsą mi się nogi, mam wątpliwości.
-Dobra, dziewczyny, pięć minut!- ogłosiła kapitanka
drużyny.- O Boże, a tobie co się stało?! Jesteś strasznie blada!- patrzyła na
mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
-Wychodzę na boisko pierwszy raz od kilku lat…-
przygryzłam wargę.- Tak w ogóle, jestem Laura. Poznałam resztę teamu, a ciebie
jeszcze nie widziałam…
-Miałam indywidualny trening.- odparła.- Elena.- podała
mi dłoń.- Nie bój się!
-Łatwo powiedzieć…
-Pamiętam swój pierwszy mecz…- powiedziała pani
kapitan, wyglądająca na doświadczoną piłkarkę.- Najgorszy jest pierwszy kontakt
z piłką. Później zapominasz o wszystkim, co cię otacza, istnieje tylko ona, ale
tylko wtedy, jeśli naprawdę kochasz football i czujesz, jak twoja okrągła
przyjaciółka sama pcha się do bramki. Ty ją tylko kierujesz.
Nie miałam nic do dodania. Uśmiechnęłam się tylko
sztywno i ustawiłam w kolejce do tunelu, nasze przeciwniczki już tam były.
Jedyne, co było pocieszające to to, że grałyśmy mecz towarzyski. Nie liczył się
wynik, było to po prostu spotkanie rozpoczynające letnią, ostatnią rundę w tym
sezonie.
Nadszedł czas. Stanęłam na baczność. Po chwili usłyszałam
komendę, po której zawodniczki ruszyły naprzód. Wyrównałam tempo (z oddechem
nie było tak łatwo…)
Stałyśmy w szeregu na samym środku olbrzymiego Camp
Nou. Wokół panował chaos. Tysiące kibiców, blask fleszy, a w centrum tego
wszystkiego drobna, mała i bezbronna ja. Laura z dziesiątką na plecach. Na
trybunach zlokalizowałam pewną znajomą twarz. Twarz mężczyzny, noszącego
numerek 37. Cristian Tello. Uśmiechnięty od ucha do ucha po kolei obserwował
przedstawicielki damskiej sekcji FC Barcelony. Czekałam, aż w końcu zatrzyma
wzrok na mojej twarzy z zamiarem posłania idolowi promiennego uśmiechu. Cóż,
nie wyszło tak, jak chciałam, ale… Przynajmniej spróbowałam! Hiszpan również
się uśmiechnął. Jemu wyszło to o wiele bardziej udolnie. Oprócz Tello, na mecz
przyszli Leo Messi, David Villa i jak zwykle roześmiany Dani Alves, który
właśnie łaskotał El Guaje. Po
odśpiewaniu „El Cant del Barca”,
ustawiłyśmy się na swoich pozycjach. Grę rozpoczynali goście. Pierwszy gwizdek
sędziego i… zaczęło się! Pierwsze dziesięć minut to drużyna z Sevilli
utrzymywała się przy piłce, jednak kiedy usłyszałyśmy doping kibiców, odważnie
ruszyłyśmy do ataku, który szybko zakończył się golem autorstwa Eleny.
Wróciłyśmy na pozycje. Poczułam, że nadeszła moja chwila. Wzięłam głęboki
oddech. Postanowiłam pokazać się z jak najlepszej strony, przecież to mój
debiut, a z trybun obserwowali mnie moi idole!
Pomyślałam o meczu rozgrywanym w Madrycie, z Victorem i
jego kolegami. Kiedy przyjęłam piłkę, od razu skierowałam ją na połowę rywalek.
Podałam do Eleny i najszybciej jak potrafiłam, pomknęłam w stronę pola karnego.
Dziewczyny zbudowały akcję, kończąc ją podaniem do mnie. Znajdowałam się na
jedenastym metrze boiska. Odwróciłam się w stronę bramki i wpakowałam piłkę do
siatki, pozostawiając bramkarza bez szans. Tym sposobem wygrywałyśmy już 2-0.
Po fali radości powróciłyśmy do gry. Dyskretnie spojrzałam na trybuny, szukając
wzrokiem Tello. Udało się. Napastnik Barcelony również na mnie patrzył.
Uśmiechnęłam się (tym razem tak, jak należy) i powróciłam do tworzenia akcji.
Do końca meczu już nic się nie działo. W drugiej połowie postawiłyśmy na
defensywę, dlatego ze strony gości nie padł żaden gol, a my nie wykorzystałyśmy
kontrataku.
Chwałą było usłyszeć w końcu ostatni gwizdek.
Pożegnałyśmy się z kibicami, machając i klaszcząc radośnie, po czym udałyśmy
się do szatni. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wybiegłam z Camp Nou z
nadzieją, że piłkarze FCB jeszcze będą w pobliżu. Na szczęście zdążyłam,
mężczyźni stali na parkingu, opierając się o maskę samochodu któregoś z nich.
-Hej!- podbiegłam, szczerząc się. Kolejne marzenie się
spełniło…
-O, to właśnie ona! Ta, która przy każdym odbiorze
piłki tak tajemniczo się uśmiecha!- krzyknął Alves, wskazując na mnie palcem.
-Naprawdę?!- zachichotałam. Czułam, że się rumienię.-
Jestem Laura i jeśli dostanę od was autografy, będę mogła umrzeć w spokoju.
Piłkarze zareagowali śmiechem.
Spojrzałam na nowicjusza footballu, którego uśmiech tak
mnie oczarował, że nie potrafiłam powiedzieć nic więcej.
-Hmm… To może dałabyś coś, na czym moglibyśmy się
podpisać?- odezwał się Villa.
-A, no tak!- wygrzebałam z torby notes, który już od
dawna czekał na wyjątkowe podpisy. Dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo trzęsą
mi się ręce.
Po kilku minutach namysłu, jak piłkarze mają się
wpisać, w końcu doszło do historycznego momentu w moim życiu. Zdobyłam cztery
autografy moich ulubieńców! Jeszcze tylko… siedem…
Westchnęłam.
-To naprawdę aż takie przeżycie?- zaśmiał się Dani, nie
ukrywając zdziwienia.
-Nawet nie wiesz, jakie to emocje.- wydukałam drżącym
głosem.
-Twoja mina wyraża wszystko.- stwierdził Leo, który jak
do tej pory milczał. Argentyńczyk był nieśmiały – w tej kwestii media miały
rację.
-Więc może już lepiej pójdę, żeby jeszcze bardziej się
nie skompromitować.- parsknęłam śmiechem, kierując wzrok na dalszą część
parkingu. Samochodów dziewczyn z drużyny już tam nie było. Wygląda na to, że
czekała mnie piesza podróż do domu mojej nowej współlokatorki i wice kapitan,
Gabrieli.
Po krótkiej rozmowie, pożegnaliśmy się i piłkarze
odjechali, a ja udałam się w stronę wyjścia z olbrzymiego obiektu. Czułam się
wspaniale, jak w raju! Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Idąc
wolnym krokiem, mijałam okoliczne domy, w których oknach widać było ogromne
plakaty FC Barcelony. Na jednym z nich widziałam nawet Elenę! Dziewczyna musi
być lubiana przez kibiców, nie ma co się dziwić, przecież gra niczym Iniesta!
Nagle usłyszałam zatrzymujący się tuż obok mnie
samochód. Trochę się przestraszyłam, więc przyspieszyłam.
-Hej, co ty robisz?!- krzyknął znajomy głos. Była to
Gabriela.
Odetchnęłam z ulgą.- A jak ty byś się zachowała, gdyby
wieczorem zatrzymało się obok ciebie auto?!- zdenerwowałam się.
-Nie panikuj.- wywróciła oczami.- Czekałam na ciebie
przed stadionem. Gdzie byłaś? Już myślałam, że zbajerowałaś któregoś z piłkarzy
i…
-Przestań.- przerwałam jej, krzyżując ręce na
piersiach.- Jesteś walnięta.- nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.-
Poprosiłam ich tylko o autografy!- wsiadłam do srebrnego Audi.
Po kilkunastu minutach byłyśmy już w domu. Nawet nie
wiedziałam, że będę mieszkać tak daleko od Camp Nou! Ciekawe, o której godzinie
byłabym na miejscu, idąc.
Odłożyłam torbę treningową w kąt i z impetem wskoczyłam
na kanapę, wzdychając głośno.- W końcu spokój!
-Ej, ostrożnie.- usłyszałam prośbę Gabi, która szła
właśnie w moją stronę z dwiema szklankami w rękach.- Jak wrażenia po meczu?-
spytała, wręczając mi naczynie z sokiem.
-Mam nadzieję, że trener nie żałuje tego, że wystawił
mnie w pierwszej jedenastce. Starałam się!
-I się udało.- dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.-
Szczerze mówiąc, nie wyglądasz na taką, która mogłaby tak mocno kopać piłkę.
Jestem pod ogromnym wrażeniem.- Długo grasz?
-Ostatni oficjalny mecz zagrałam… trzy lata temu.
Później mój klub zbankrutował, przeprowadziłam się do Anglii, gdzie mieszkałam
rok, a teraz zmieniam swoje życie tutaj.- uśmiechnęłam się życzliwie.
-Zmieniasz swoje życie?- zdziwiła się.- W Hiszpanii
jest tak samo, jak wszędzie indziej!
-Żartujesz?- uniosłam brew.- Dopiero będąc tutaj
poczułam, że żyję. Kiedy uczestniczyłam w meczu, stacjonując jeszcze w
Madrycie, wspomnienia wróciły i z przyjemnością strzelałam gole.- westchnęłam,
po czym upiłam łyk soku pomarańczowego, spoglądając na telewizor.- A ty? Jak
długo grasz w Barcelonie?
-Wychowałam się na Camp Nou.- kąciki jej ust uniosły
się lekko.- Przeżyłam tutaj najwspanialsze chwile w życiu. Dostałam mnóstwo
ofert z innych klubów, ale chcę zostać tutaj. Do końca.- Trenerzy nauczyli mnie
wszystkiego, co w życiu niezbędne, ukształtowali charakter. Teraz wiem, że
choćby nie wiem co się działo, muszę brnąć dalej, nie poddawać się, bo dopóki
piłka jest w grze, wszystko się może zdarzyć. Dopóki o coś walczysz, jesteś
zwycięzcą.
-Boże, dlaczego wcześniej tutaj nie przyjechałam?!-
oburzyłam się.- Założę się, że o wiele lepiej wychowaliby mnie trenerzy
Barcelony, niż moi rodzice.- westchnęłam.
-Przestań tak gadać.
-Gdybyś ich znała, stwierdziłabyś to samo. Wiesz, jaka
byłam w Polsce i Anglii?- wzięłam głęboki oddech. Ciężko było mi do tego
wracać. W głowie chciałam mieć tylko nowe życie, które zaczęło się od momentu
przyjazdu do Hiszpanii.- Byłam zamknięta w sobie, nie miałam przyjaciół, ani
nawet znajomych, nie mówiąc już o chłopaku. Mieszkając rok w Manchesterze, nie
poznałam nikogo.
-Ale jak tak można?!- Gabriela była zszokowana moją
opowieścią.- Przecież… Dziewczyny od razu cię polubiły! Rossel jest tobą
zachwycony, trener też, a to dopiero początek! Kibice po dzisiejszym meczu
pewnie już cię kochają. Nie wierzę…
-Mówię ci, że w Hiszpanii urodziłam się na nowo.
Nagle „odezwała się” moja komórka, sygnalizując
przyjście smsa. Na ekranie wyświetlił się numer Victora. No tak, przecież
miałam się z nim skontaktować zaraz po tym, jak skończy się mecz…
-Cholera.- skrzywiłam się.
-Coś się stało?- zapytała zaniepokojona współlokatorka.
-Zapomniałam napisać do kolegi z Madrytu…
Dziewczyna zakrztusiła się sokiem.- Kolega z Madrytu?-
uśmiechnęła się łobuzersko.- Kręcisz z nim?- dopytywała.
-Ej, to kolega!- zaśmiałam się.
-No tak, ty wyrwałaś dzisiaj samego Cristiana Tello!-
poklepała mnie po ramieniu.
-Przeestań.- zarumieniłam się. Jak zwykle…!
-No co?! Przecież widziałam, jak na ciebie patrzył!-
puściła oczko.- I te uśmiechy…
Przygryzłam wargę.- Koniec tematu!
-Ależ to dopiero początek!- dziewczyna klasnęła dłońmi.
-Oj, ciężkie będę miała z tobą życie…- westchnęłam.
Chwilę później Gabriela rozpętała obfitą w pióra bitwę
na poduszki, przez co sprzątałyśmy salon przez pół nocy…
Świetnie jej poszło :D Gra w Barcelonie, poznała piłkarzy (jeszcze nie wszystkiech ale to sie zapewne zmieni :p) czegóż to chcieć więcej? :D Hahah
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział z niecierpliwością :D
Pozdrawiam! :d
TO JEST GENIALNE! *o* Ja też tak chcę! Laura jest wielką szczęściarą, że może grać w Barcelonie. A rozdział po prostu świetny. Czy mi się wydaje czy coś się szykuje pomiędzy Laurą a Tello? Już nie mogę doczekać się następnego i zapraszam na nowy odcinek na: http://por-siempre-barcelona.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Gra w Barcelonie, większość dziewczyn kochających piłkę chciałoby być na miejscu bohaterki. Ja jednak wolałabym w czerwonej części Manchesteru ;P Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, ze Laura bedzie cos z Tello :) bardzo podoba mi sie ten rozdzial, i ogolem pomysl na opowiadanie ;p
OdpowiedzUsuńi jeszcze te usmiechy z Cristanem *__* kocham <33
W przerwie meczu czytam sobie tego oto bloga i aż mi się serce raduje. Taki świetny, taki ciekawy. Tello i te jego uśmiechy, aww *.* I pierwszy meczyk wygrany, gol strzelony, autografy zdobyte, czegóż chcieć więcej? Ja chcę więcej rozdziałów. XD Po prostu uwielbiam. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <33
rozdział bardzo fajny już nie mogę doczekać się kolejnego spotkania Laury z Tello pozdrawiam do nastepnego kiedy się pojawi ?
OdpowiedzUsuńRozdział jest już napisany, myślę, że dodam go w środę :)
Usuńo ho ho, się dzieje. :D dobrze że obawy Laury co do meczu szybko zostały rozwiane, pokazała na co ją stać a do tego te autografy *____* oby w Barcelonie jej sie wszystko ułożyło.
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na kolejny rozdział
deutsch-herz.blogspot.com
i oczywiście na
numero-uno-huh.blogspot.com
i
te-quiero-para-siempre.blogspot.com
co prawda dopiero początki ale jest okazja zapoznać się bliżej z bohaterami.
może któryś z nich Ci sie spodoba. pzdr. ;)
Noo pokazała, że grać potrafi. Nawet chłopaków z Barcelony zachwyciła a to już coś. I te spojrzenia z Tello takie słodkie *.* Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńNowość na:
OdpowiedzUsuńhttp://manutdlov.blogspot.com
Laurze udało się zagrać pierwszy mecz i skutki tego były takie, że poznała swoich idoli. Nareszcie też pokazała, że jest warta i udało jej się zapoznać z dziewczynami z drużyny, które widocznie ją polubiły.
OdpowiedzUsuńNo i Tello! Słodziak jeden! *.*
Czekam na nowość :)
http://in-love-with-madrid.blogspot.com/ Zapraszam na rozdział 5 :-)
OdpowiedzUsuńOjejejej przepraszam , że tak długo , ale noo ..
OdpowiedzUsuńTo musiało być słodkie jak się tak uśmiechali jedno i drugie
A ten mecz .. ^^
Lepiej jej wyjść nie mógł :D
kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńDziś wieczorem :)
UsuńZapraszam na 24 rozdział :) http://moje-marzenia-to-on.blogspot.com/ Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz ?
OdpowiedzUsuńOstatnio nie mam na nic czasu...:/
UsuńTrwają ostatnie korekty 30 rozdziału w http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com/, planuję dodać wpisy na obydwa blogi w jeden dzień, myślę, że dopiero w środę / czwartek. To zależy co się będzie działo w szkole.
Postaram się uporać z tym wszystkim jak najszybciej. Przepraszam za niesystematyczność, ale, siła wyższa.:(
http://story-of-arsenal.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam na rozdział 13 :-)
OdpowiedzUsuń